czwartek, 31 maja 2012


Wyjątkowy syn... ciągle przy mamie?

Autorem artykułu jest Tomasz Czyżewski


Jest senny niedzielny poranek, nagle pierwszą kawę oraz błogi relaks przeszywa dźwięk telefonu stacjonarnego, odbierasz telefon i bez trudu poznajesz osobę po drugiej stronie  - mama. Prosi was do siebie na obiad. Naturalnie już wiesz, że nie spotkasz się z Krzyśkiem i Sylwią...

Chcesz się usprawiedliwić, że przeżyłeś ciężki tydzień, że chcielibyście odpocząć ze swoją żoną w domu, a ponadto macie się spotkać z przyjaciółmi, to się jednak nie udaje. I zanim się obejrzysz, zgadzasz się na obiad u mamy. Matka i syn znowu razem, ta myśl nie napawa cię radością. A twoja małżonka mijając ciebie, obdarza cię wzrokiem, którego wolałbyś nie oglądać. 

Sam obiad nie chce się skończyć, a po nim następuje deser, o czym matka przypomniała sobie, gdy już już mieliście się żegnać. No trudno…. trzeba poczekać… Wtem dociera do ciebie głos mamy: - Wiesz, coś się stało z telewizorem, obraz  jest jakiś zamazany, zobacz co z nim… Ale co mogłeś zrobić? Nie miałeś szans sprzeciwić się swojej matce. Naturalnie po powrocie czeka cię trudna wymiana z twoją partnerką:  Słyszysz mnie? Kiedy w końcu porozmawiasz ze swoją matką? Kiedy mama  przestanie tobie rozkazywać? W końcu kiedy to się skończy? A właściwie, już o tym rozmawialiśmy. Może potrzebujesz pomocy psychologa? 

Ty nie jesteś na to gotowy, a ile gotowa jest jeszcze wytrzymać twoja żona? A co, jeśli będziecie mieli dzieci i MAMA będzie nimi rządzić? Co poczniesz? Może będziesz gotowy interweniować, ale może być zbyt późno. Może nie będzie takiego dylematu, gdyż twoja kobieta któregoś dnia da ci do rozstrzygnięcia, że musisz zdecydować: ONA czy też ja. A ty nie będziesz umiał wybrnąć i wówczas pozostaniesz sam, a raczej... z matką. A może warto było zaprotestować w chwili, kiedy się wyprowadziłeś z domu? Albo może był lepszy moment. A może teraz? Nie... chyba lepiej poczekać.

Tomasz Czyżewski

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 30 maja 2012


Pokolenie X i Y. Dwa różne światy - jedna drużyna.

Autorem artykułu jest Aleksandra_ W


 „Między nami dobrze jest” to sztuka teatralna autorstwa Doroty Masłowskiej  w wyrazisty sposób ukazująca konflikt trzech pokoleń: matki, córki, babki. Na pierwszy rzut oka wszystko jest aktualne,  problemy stare jak świat. 

Tymczasem trzy rzeczy uległy jednak zmianie: konflikt międzypokoleniowy nabrał innego charakteru,  zmniejszył swój zasięg, jego bohaterowie kryją się pod wyrazistymi literami alfabetu „X” i „Y”, a nie płaszczem historii.Konflikty społeczne i jednostkowe w przestrzeni życia codziennego były obecne od zawsze. Wynikały z braku osobistej wolności i otwartości na indywidualne pragnienia. Żyć trzeba było według ustalonych zasad, które sformułowali wielcy tego świata. Kto chciał się wybić „ponad swoje pokolenie”, był uważany za „nonkonformistę”, osobę szczególnie niebezpieczną dla uporządkowanego systemu. Obecnie pomimo rozwiniętej demokracji, dobrobytu i otwartości na „inność”, konflikty wcale nie odeszły do lamusa, przeszły za to mały lifting. Zmieniły swój charakter na bardziej łagodny dla ogółu, zmniejszając zasięg do jednego pokolenia ludzi. Paradoksalnie podobnych do siebie, a jednocześnie tak różnych. Przedstawicieli X i Y, wychowanych w podobnej przestrzeni, niezmąconej wojną, przepełnionej medialnymi historiami. To, co ich różni, to czas wejścia na rynek pracy, i inne oczekiwania. System wyznawanych wartości i filozofia życia tak dzieli obecnych dwudziesto- i trzydziestolatków, że staje się przyczyną wielu konfliktów na tle prywatnym i zawodowym. Ta różnica zaledwie 10 lat sprawiła, że konflikt międzypokoleniowy nabrał innego wyrazu, podobnie jak samo określenie. Kim zatem są ci, przez których należy inaczej go rozpatrywać?

Między ziemią a niebem

Pokolenie X to wszyscy urodzeni przed rokiem 1980, zaradne dzieciaki biegające z kluczem na szyi po szarych miejskich blokowiskach. „Naoczni świadkowie” rodzących się gwiazd pokroju Aerosmith i U2. Bohaterowie kampanii „Pepsi generation neXt” testujący własnoręcznie zrobione zabawki. Życie w czasach popkultury nie było dla nich łatwe, a brak dostępu do szerokiego wachlarza usług konsumenckich wyrobił w nich poczucie niższości. Gdy osiągnęli wiek dorosły, zauważyli, że dyplom w ręce to nie wszystko, by mieć dobrą pracę. O tę było trudno, bo lepsze stołki zajęło gorzej wykształcone pokolenie wyżu powojennego. Mimo to brak dostępu do „lepszej posady” wcale ich nie zniechęcił. Raczej stał się impulsem do walki o własne miejsce w świecie, przesiąkniętym historią strajków. Pokolenie X to pracusie, dla których zostanie po godzinach w pracy nie jest problemem. Praca przysłania im wszystko, może nawet „to lepsze życie”, za którym tak gonią, a którego nie są  wstanie zauważyć.

Pokolenie Y to zupełne przeciwieństwo X-sów. Wychowani „w lepszych czasach” są bardziej świadomi własnej wartości. Nie zamierzają „bić się o swoje”, bo to im się należy z racji wykształcenia. Wychodzą z założenia, że skoro się ich nie docenia za podwójne dyplomy i biegłość języków, najlepiej jest zostać freelancerem, cierpliwie czekając na obrane stanowisko. Szczególnie, że praca to dla nich dodatek życia, w którym bardziej liczy się dobra zabawa niż ciągła gonitwa za bliżej nieokreślonymi pragnieniami. Prawdopodobnie takie nastawienie dwudziestolatków to wynik lepszego startu w dorosłość. Ich rodzice to osoby, którym udało się czegoś dorobić, więc są w stanie pomóc swoim dzieciom. Może to wynik obserwacji życia swoich starszych kolegów - zabieganego pokolenia X, znerwicowanego i sfrustrowanego życiem, którego tak naprawdę nie doświadczają. Dwudziestolatkowie wolą brać wszystko z dystansem, problemy traktując jak kolejną  grę strategiczną, by zachować stan równowagi. Dlatego też przez pokolenie X są odbierani jako krnąbrni luzacy, nieokazujący szacunku dla pracy i pieniędzy, co rodzi konflikty na gruncie zawodowym.

Różne sposoby pracy

Zbyt mała różnica wieku sprawia, że przedstawiciele tych dwóch pokoleń zaczynają ze sobą współpracować. I choć na pierwszy rzut oka nie da się zauważyć wieku, można go rozpoznać po sposobie wykonywania obowiązków. Osoby pokolenia Y są chłodnymi analitykami, dla których liczą się suche fakty. To na nich opierają swój tok rozumowania i sposób rozwiązania problemu. Jeśli każemy im przeprowadzić wywiad, najpierw zbiorą dane i kontakty z sieci. Ich starsi koledzy sięgną po opasłe kalendarze, w których brak miejsca na nowe notatki. Zwrócą się do kolegów, a do Internetu sięgną w ostatniej chwili. Trzydziestolatkowie, choć znają tajniki elektronicznego świata, nie są skłonni zaufać ich zasobom. Bazują bardziej na kontaktach face to face i „papierowym archiwum”. To opóźnia ich działanie, czasami podnosząc poziom stresu. Niechętnie też zadają dodatkowe pytania, czy proszą o dodatkowe materiały, uważając, że nie wypada.  Młodsze pokolenie Y nie lubi marnować czasu, o wszystko wypyta na samym początku, by potem nie mieć niespodzianek. Prawdopodobnie wynika to z rożnego modelu edukacji. Dwudziestolatkowie to osoby, które męczono testami, ucząc skrótowego, logicznego myślenia. Starsze pokolenie pisało eseje, by wyrobić w sobie estetykę piękna. Czy wyszło im to na dobre? No cóż, to zależy od punktu widzenia. Dziś estetyka ważna jest tylko w architekturze, która i tak opiera się na logicznym myśleniu. Reszta to świat uporządkowanych i celnych analiz, które muszą być dokonane szybko i bezbłędnie.

Następnym czynnikiem różnicującym pracę tych dwóch pokoleń jest umiejętność skupienia i kodowania odbieranych bodźców. Tu również pokolenie X wypadnie słabiej. Nie lubiąc trzymać kilku srok za ogon, skupią się tylko na jednym zadaniu, do drugiego przejdą, gdy pierwsze zostanie zakończone pomyślnie. To sprawia, że są uważani za mało wydajnych pracowników i często daje się im mniej „poważne zadania”. Bardziej ambitne projekty,  w których oprócz dobrej precyzji liczy się czas, przekazane zostaną pokoleniu Y - osobom, które są wstanie wykonywać kilka rzeczy naraz z taką samą dokładnością. Wprawy nabrali jeszcze będąc nastolatkami, rozkładając swoją uwagę na płynącą muzykę MTV, pisanie sms-ów i odrabianą matematykę. Gimnastyka umysłu przydała się im w dorosłym życiu.

Kolejna różnica występuje w sposobie podejścia do problemów, jakie mogą pojawić się podczas wykonywanych zadań. Młodsze pokolenie, które nie lubi łamigłówek, potraktuje problem jak kolejną grę strategiczną. Jeśli nie będą mogli „zdobyć fortecy z lewej strony”, znaną sobie drogą, poszukają innej. Nie będą tracić czasu na zbędne dociekania dlaczego, tak się stało. Ich przeciwnicy z pokolenia X, uznają pojawianie się błędu za osobistą porażkę i zrobią wszystko, by ją usunąć, nawet do głowy im nie przyjdzie użycie innej metody. Nie mogą sobie przecież pozwolić sobie na krytykę szefa,  do której wagi nie przykłada młodsza generacja.

Sposób pracy i  zdrowsze podejście do spraw zawodowych dwudziestolatków sprawia, że są negatywnie odbierani przez doświadczonych kolegów. Pokolenie X widzi w nich zbyt pewnych luzaków, mało przejętych pracą, dla których liczy się zaspokajanie przyjemności. Z drugiej strony drażni ich fakt, że choć młodsi na pierwszy rzut oka „pracują gorszymi metodami”, są bardziej doceniani przez kierownictwo. A przecież to oni przychodzą wcześniej do pracy i biorą nadgodziny, by projekt był zrobiony na czas. Trzydziestolatkowie nie są wstanie zrozumieć, że tylko współpraca pokoleniowa może ułatwić im pracę i dać możliwości realizacji w życiu osobistym.

Różnice międzypokoleniowe dają swój upust w konfliktach. Co zatem zrobić, by to się zmieniło? Najprostszym rozwiązaniem jest zatrudnienie przez dyrektora dobrych trenerów, którzy w odpowiedni sobie sposób zderzą brutalnie te dwa światy, zmniejszając przepaść między nimi.

Speedball i woodsball, czyli tajna broń trenerów

Pokolenie X jest już oswojonym środowiskiem, które nie wymaga szczególnych działań trenera. Traktując szkolenia jako drogę na zdobycie lepszej posady, będzie sumiennie wykonywać ich polecenia. Dlatego trenerzy nie mają tu większych problemów. Inaczej jest w przypadku młodszych przedstawicieli. Młoda generacja Y, z natury lepiej wykształcona, będzie oczekiwać po szkoleniu czegoś więcej, niż tylko suchych faktów teorii. Dla nich liczy się rozrywka. Dlatego chętniej uczestniczą w grach zespołowych, wyjazdach integracyjnych, które nie są oklepanymi „wieczorkami zapoznawczymi”. Trenerzy w tej grupie wiekowej będą musieli bardziej wykazać się elastycznością i pomysłowością, by dotrzeć do ich mentalności. Samo szkolenie każdej grupy z osobna wydaje się banalnie proste, wystarczy dobrać odpowiednie metody i gotowe. Trudności zaczynają się, gdy trzeba pogodzić te dwa światy ze sobą i jeszcze coś im przekazać. Na wstępie dobre są szkolenia z zakresu budowania zespołu, a dopiero później szkolenia tematyczne. Gdy jako trenerzy zrealizujemy poniższe fazy projektu, możemy mieć pewność osiągnięcia celu, jakim jest zintegrowanie grupy, zmniejszenie konfliktu międzypokoleniowego i przekazanie wiedzy.

Na początek dobrze jest popracować nad zbudowaniem wzajemnego zaufania poprzez pogłębienie nieformalnych relacji między pracownikami. Potem zwiększenie wzajemnej świadomości współzależności i współodpowiedzialności, by dojść do poprawnej komunikacji.

Wszystkie te 3 fazy można wypracować w „grze zespołowej”. Uczestnicy „skazani na współpracę” mimowolnie zburzą mur miedzy sobą i odkryją swoje pozytywne strony. Szczególnym zwieńczeniem pracy trenerów będzie przeniesienie obozowych relacji na teren firmy, co podniesie jej wydajność i ułatwi zarządzanie personelem.

Dlatego, jeśli nam jako pracownikom HR i trenerom trafi się współpraca „międzypokoleniowa”, nie bójmy się jej. Potraktujmy to zderzenie kultur  jako wezwanie i dobry sprawdzian naszych umiejętności. Tym bardziej, że „nowe” pokolenia będą pojawiać się zawsze, i im szybciej się na nie uodpornimy, tym lepiej  dla na nas samych.

---

 Małgorzata Kopeć

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Cykl doświadczania w terapii Gestalt cz. III

Autorem artykułu jest Mateusz Grygiel


Jak sugerują praktycy terapii Gestalt, u osoby zdrowej psychicznie cykl doświadczania przebiega  w sposób ciągły i bez przeszkód czy przerw między fazami.

Warto jednakże pamiętać, iż między wycofaniem a kolejnym wrażeniem istnieje tzw. „płodna próżnia”, w której jednostka jest gotowa na pojawienie się kolejnej figury. Płodną próżnię odróżnia się od bezpłodnej, związanej z poczuciem pustki, przerażenia i bezsensu. Kolejne powstawanie figur z tła, przechodzenie ich do ludzkiej świadomości i ich rozpad to nieustanny proces, zależny do różnorodnych aspektów pola danego człowieka (Sills i in., 1999).

Świadomość własnych doznań i potrzeb umożliwia nieskrępowane dokonanie wyborów przez jednostkę na rzecz podjęcia określonych działań  i wejścia w kontakt (Jakubowska, 1994). Zdrowe funkcjonowanie to świadomy proces dostrzegania, tworzenia danej figury i podejmowania wybranego działania w teraźniejszości. Zdrowie to także branie odpowiedzialności za wybór figury i reakcji na nią (Sills i in., 1999). Samoregulacja organizmu w idealnych warunkach oznacza możliwość samorealizacji oraz możliwość znalezienia otoczenia, które najlepiej się do tego nadaje. Rzecz jasna w praktyce osiągnięcie tego stanu jest o wiele trudniejsze niż w teorii (Chu, 1993).

Podsumowując, należy pamiętać, iż każdy element cyklu jest niezbędny do pojawienia się kolejnej fazy. Niemniej jednak, czasami człowiek musi dopasować tempo i formę kontaktu do zmieniającego się otoczenia. W związku z tym, dana osoba czasami przerywa czy zawiesza dany cykl doświadczania, co może być rzeczą zdrową i przystosowawczą (Kepner, 1991).

---

Mateusz Grygiel

Psycholog Gdynia, psychoterapeuta. Prowadzi terapię indywidualną i terapię par.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

wtorek, 29 maja 2012


Cykl doświadczania w terapii Gestalt cz.II

Autorem artykułu jest Mateusz Grygiel


Każdy cykl doświadczania, zwany też cyklem kontaktu czy cyklem samoregulacji, można podzielić na fazy. Poszczególne fazy cyklu kontaktu przedstawione są poniżej.

·  Wrażenie związane z pobudzeniem to ogólne doznanie, które wyłania się  spośród wielu doznań cielesnych w danym momencie. Bodziec może dochodzić zarówno z wnętrza, jak i z otoczenia osoby (Kepner, 1991; Sills i in. 1999). Doznawanie pobudzenia to wszystkie surowe dane z receptorów, których organizm nie różnicuje (Kepner, 1991).

·  Tworzenie figury to zebranie doznań w jedną znaczącą całość. Figura zawiera znaczenie wrażeń ze względu na potrzebę i kontakt ze środowiskiem. Jeśli jest to możliwe, jednostka próbuje nazwać rozpoznaną figurę (Kepner, 1991; Sills  i in. 1999). Niemniej jednak, istotą jest samo doznanie, a nie słowne określenie figury. Inaczej mówiąc, figura to wrażenie, które wyróżnia się swoją żywością  i energią (Kepner, 1991).

·  Mobilizacja jest przypływem energii lub zainteresowania, które wprawia figurę w ruch. W tej fazie osoba decyduje też, co chce robić (Kepner, 1991; Sills i in. 1999). Jest to przygotowanie fizycznego podłoża do działania, poprzez osiągnięcie stanu gotowości, przygotowanie wsparcia dla swojej działalności i zgromadzenie zapasu energii (Kepner, 1991). Jak pisze Victor Chu (1993) organizm musi mieć motywację, by zbliżyć się do otoczenia.

·  Działanie z kolei, to pewne zachowanie czy ruch doprowadzający do kontaktu. Człowiek wprowadza swoje zamierzenia w życie (Kepner, 1991; Sills  i in. 1999). Poprzez działanie człowiek przekracza granicę między organizmem a otoczeniem (Kepner, 1991).

·  Kontakt stanowi wyjście naprzeciw potrzebie i faktyczne domknięcie figury. Wówczas wszystko inne staje się tłem (Kepner, 1991; Sills i in. 1999). Jak pisał Perls, kontakt to uświadomienie sobie nowego obiektu i zachowanie nakierowane na ów obiekt, jeśli jest on możliwy do zasymilowania lub jego odrzucenie, jeśli nie nadaje się on do asymilacji (za: Kepner, 1991). Inaczej mówiąc, skuteczny kontakt, zaspokaja potrzebę (Chu, 1993). Kontakt zachodzi na granicy między „ja” a środowiskiem (Kepner, 1991).

· Część psychoterapeutów Gestalt wyróżnia także fazę asymilacji – fizycznego  i psychicznego domknięcia, ulgi i zadowolenia. Jest to faza powtórnej oceny czy działanie było skuteczne czy nie (Sills i in. 1999).

·  Ostania faza to wycofanie i rozpad figury. Dana osoba traci już zainteresowanie daną potrzebą i daje sobie możliwość na stworzenie nowej (Kepner, 1991; Sills i in. 1999).

---

Mateusz Grygiel

Psycholog Gdynia, psychoterapeuta. Prowadzi terapię indywidualną i terapię par.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Cykl doświadczania w terapii Gestalt cz.I

Autorem artykułu jest Mateusz Grygiel


Psychoterapia Gestalt zakłada, że najważniejszym aspektem ludzkiego funkcjonowania jest interakcja czy też kontakt ze środowiskiem w celu zaspokojenia potrzeb jednostki.

Proces ten zachodzi na zasadzie tworzenia się figur, które wzbudzają w nas pewne zainteresowanie i niejako zmuszają do zachowań prowadzących do zaspokojenia owych potrzeb i ma on przebieg fazowy. Innymi słowy, całe otoczenie, w którym funkcjonujemy jest tłem, to natomiast, co w danej chwili jest najważniejsze, staje się figurą i wysuwa się na pierwszy plan w polu naszej uwagi (Kepner, 1991; Ginger, 2004). Ponadto, ludzie mają naturalną skłonność do domykania swoich figur, bez względu na to, czy są to myśli, uczucia, doświadczenia, czy działania. Zazwyczaj, gdy skończy się jedno działanie, jesteśmy gotowi do kolejnej akcji (Passons, 1985; Sills i in., 1999).

Jednakże, gdy cykl doświadczenia, zwany też cyklem kontaktu, nie jest w pełni zakończony (a zatem dana potrzeba nie jest zaspokojona) dochodzi do poczucia pewnej wewnętrznej presji do domknięcia figury – jest  to tzw. efekt Zeigarnik. Presja ta może mieć funkcję mobilizującą lub też może leżeć u podłoża silnego napięcia, które nierzadko przekształca się w nerwicę (Ginger, 2004). Obserwacja praktyczna sugeruje istnienie pewnych podstawowych, stałych procesów pojawiających się w określonym porządku  w kontakcie ze środowiskiem (Kepner, 1991).

Na potrzeby pracy psychoterapeuty Gestalt z drugim człowiekiem, ważną obserwacją był fakt, iż cykl doświadczania we wszystkich przypadkach przebiega bardzo podobnie, choć jego treść i czas trwania mogą być bardzo różne (Kepner, 1991; Sills i in., 1999).

---

Mateusz Grygiel

Psycholog Gdynia, psychoterapeuta. Prowadzi terapię indywidualną i terapię par.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Cztery fazy uzależnienia od Internetu

Autorem artykułu jest Mateusz Grygiel


Netoholizm – czyli uzależnienie od Internetu – to objaw psychicznej choroby XXI wieku objawiającej się nagminnym
i niczym nie usprawiedliwionym pociągiem do korzystania z zasobów Internetu. Można wyróżnić cztery fazy tego uzależnienia.

Faza I – zaangażowanie - zetknięcie się i zafascynowanie Internetem i komputerem jako nowością, poznawanie jego możliwości, regularne korzystanie z komputera.

Faza II - zastępowanie – ograniczenie czasu przeznaczonego na inne zajęcia, bezsensowne surfowanie po sieci. Charakterystyka:

- wzrost izolacji społecznej

– preferowanie kontaktów bezosobowych

- pierwsze ciągi komputerowe 

- wielogodzinne dyskusje, zabawy interaktywne, gry, ściąganie plików np. muzyka, filmy       

- sprawdzanie skrzynki e-mailowej kończy się wielogodzinną wędrówką po sieci, której nie jest potem w stanie odtworzyć (rodzaj "fugi internetowej")

-ograniczenie do minimum jakichkolwiek innych form aktywności – hobby, praca, nauka, kontakty towarzyskie

- zaniedbanie własnego zdrowia

– długie godziny przed komputerem, brak snu.

Faza III – ucieczka - problemy z bliskimi i wzrost poczucia winy spowodowany świadomością wszystkich zaniedbań przyczyniają się do zauważenia problemu. Mimo świadomości problemu, osoba uzależniona nie jest w stanie go rozwiązać i nie szuka jeszcze pomocy na zewnątrz. Kłamie, kręci, przerzuca odpowiedzialność na otoczenie.

Charakterystyka:

-dezorganizacja rytmu dnia, zarzucanie zajęć i izolacja powodują wzrost trudności w nadrobieniu zaniedbań i prowadzą do poczucia bezsilności

-próby ograniczenia lub zarzucenia korzystania z komputera kończą się fiaskiem

-„błędne koło” - im bardziej osoba uzależniona czuje się niespokojna i niezadowolona, tym większą ma potrzebę zachowań ucieczkowych, tym bardziej pragnie zapomnieć o problemie.

Faza IV – desperacja - gwałtowna próba powrotu do normalności. Pojawia się najczęściej jako następstwo pewnych okoliczności zewnętrznych wykluczających możliwość stosowania technik ucieczkowych np. odejście bliskich, utrata pracy lub niezdania do następnej klasy, odcięcie prądu, poważna choroba lub stany urojeniowe, niecierpiące zwłoki długi. Osoba uzależniona przestaje stosować mechanizmy obronne. Zaczyna szukać pomocy lub godzi się na nią.

---

Mateusz Grygiel

Psycholog, psychoterapeuta. Prowadzi grupę wsparcia dla osób otyłych w Gdańsku.

www.psychoterapiawgdyni.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 28 maja 2012


nerwica lękowa

Autorem artykułu jest marek Iks


Nerwica lękowa jest poważnym zaburzeniem psychicznym objawiającym się stałym odczuwaniem przez chorego napięcia, niepokoju i zagrożenia, które w rzeczywistości nie mają racjonalnych podstaw. Bardzo często osoby cierpiące na tę chorobę odczuwają lęk przed więcej niż jednym czynnikiem.

Lęk jest to uciążliwy stan emocjonalny, którego źródłem jest przewidywanie przez jednostkę niebezpieczeństw płynących z otoczenia bądź ulokowanych wewnątrz organizmu. Uczucie lęku tym różni się od odczuwania strachu, że strach jest związany z zagrożeniem bezpośrednim, natomiast lęk jest procesem wewnętrznym, psychicznym, odpowiedzią na jakiś bodziec niezwiązany bezpośrednio z zagrożeniem. Lęk objawia się psychicznie - jako uczucie niepokoju, dyskomfortu, bliżej nieokreślonego zagrożenia, zaś somatycznie przejawiać się może przyśpieszeniem pulsu, drżeniem ciała, nadmiernym poceniem się, suchością w ustach, nagłą potrzebą ucieczki lub niemożnością wykonania jakiegokolwiek ruchu.
Nerwica lękowa może być spowodowana czynnikami genetycznymi, rozwojowymi, osobowościowymi lub ich połączeniem. Pierwsze objawy to utrata pewności siebie, zaburzenia apetytu, poszukiwanie akceptacji i opieki.
Zaburzenia lękowe prowadzą do powstania problemów z funkcjonowaniem w społeczeństwie, przez co nerwica staje się uciążliwa również dla otoczenia chorego. Pacjenci obawiają się wychodzenia z domu, zawierania nowych znajomości, znajdowania się w nieprzewidzianych przez nich sytuacjach.
Szacuje się, że zaburzenia lękowe występują u około 10% pacjentów. Leczenie nerwicy może przybrać formę terapeutyczną lub farmakologiczną, choć najczęściej uzupełniają się one wzajemnie. Aby było ono skuteczne, lekarz musi prawidłowo rozpoznać przyczyny występowania lęku. Nie warto leczyć nerwicy samemu - jesteśmy skazani wówczas na niemal pewną porażkę. Nerwice zawsze musi leczyć odpowiednio wykształcony lekarz psychiatra - pamiętajmy o tym!!!

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Jak zacząć odżywiać się mądrze?

Autorem artykułu jest Władysław Ochojski


Czy wiesz, czym jest mądre odżywianie się? Sprawdź, w jaki sposób możesz nauczyć się wybierać takie pokarmy, dzięki którym będziesz czuł się zdrowo i zadbasz o szczupłą sylwetkę na dłużej. 

Przedstawiam Ci wzorzec mądrego odżywiania się, dzięki któremu dowiesz się kiedy przychodzi dla Ciebie pora na jedzenie oraz jakie produkty wybrać, by czuć się dobrze i skutecznie pracować nad swoją sylwetką.

Bardzo często jest tak, że osoby z nadwagą maja bardzo niską świadomość tego, kiedy są rzeczywiście głodne,, a kiedy traktują jedzenie jako antidotum na stres. Problemem jest również to, że mimo iż jedzą kilka mniejszych posiłków zamiast 3 dużych to i tak tyją, ponieważ większość z nich zawiera dużą ilość węglowodanów. Znajdują się one również w gazowanych napojach alkoholowych, którymi niektórzy ludzie uśmierzają swój stres.

1.Jak rozpoznać, że nadszedł czas coś zjeść?

Określ dokładnie skąd wiesz, że nadszedł czas coś zjeść. Zauważ, w jaki sposób zaczynasz myśleć – czy używasz wrażeń wzrokowych, słuchowych, kinestetycznych czy może zapachowych? Uwzględnij wewnętrzne odczucia – sprawdź, czy jesteś napięty, rozdrażniony czy może rozkojarzony? Weź pod uwagę doznania z żołądka. Co czujesz, kiedy jest naprawdę pusty? Czy aktualnie właśnie to odczuwasz?

2.Jak rozpoznać, co najlepiej byłoby zjeść?

Pomyśl zdroworozsądkowo, co najlepiej byłoby zjeść w tym momencie? Co sprawiłoby, że po zjedzeniu poczułbyś się dobrze? Weź pod uwagę produkty, do których masz w tym momencie dostęp i wyobraź sobie, jak będziesz się czuł, kiedy zjesz któryś z nich. Postaraj wyobrazić to sobie jak najmocniej, pozwól sobie nazwać te odczucia: usatysfakcjonowany lub pełny. Możesz nawet zastosować metaforę np. „czuję się jak lekka mgiełka” lub „czuję się jak zwierzę” Sprawdź, co pojawia się w Twojej głowie – jakie dialogi, obrazy, zapachy czy odczucia. Co one mówią Ci o danym produkcie? Sprawdź, czy są wśród produktów takie, o którym myślisz, że będziesz zdrowy i właściwie odżywiony. Jeśli żaden produkt nie zapewnia Ci tego poczucia, pomyśl o innym do którego akurat nie masz dostępu.

3.Jak porównać swój stan przed i po zjedzeniu

Jeśli już zjadłeś konkretny produkt, pora na porównanie aktualnego stanu z poprzednim – przed zjedzeniem. Zastanów się, które doznanie jest przyjemniejsze?

Pierwsze: Jeśli stwierdziłeś, że Twój stan przed zjedzeniem był lepszy to prawdopodobnie powinieneś wypróbować więcej wyobrażonych produktów, żeby zjeść coś bardziej odpowiedniego. Jest również możliwe, że zbytnio pospieszyłeś się z jedzeniem – być może stres sprawił, że poczułeś „ssanie” w żołądku i źle je zinterpretowałeś.

4.Jak porównać z niezdrowym produktem?

Sprawdź, jakie masz odczucie po zjedzeniu idealnego produktu. Pozwól sobie odczuć to wszystkimi zmysłami. Zastanów się dokładnie, co się wtedy dzieje – w jaki sposób myślisz, czujesz, być może nawet coś widzisz?

Następnie sprawdź swoje odczucia po tym, kiedy zjadasz coś mniej zdrowego – np. ciastko z bitą śmietaną i popijasz colą. Jakie myśli, obrazy i odczucia pojawiają się wtedy? Sprawdź czym różni się ten stan z poprzednim.

A teraz pomyśl, że jesteś już kilka godzin po posiłku. Sprawdź, jakie odczucie wiąże się ze zjedzeniem niezdrowego produktu. Jeśli już wyobraziłeś sobie to odczucie, wybiegnij parę dni do przodu i znowu zastanów się, jakie masz odczucia związane ze zjedzeniem niezdrowego produktu przez kilka ostatnich dni.

W jaki sposób różnią się te odczucia do tych z kroku 3?

5. Rzutuj w przyszłość

Jeśli już znalazłeś właściwe produkty, dzięki którym czujesz się zdrowy i właściwie odżywiony, to sprawdź teraz, jakie jeszcze potrafisz wymyślić produktów związanych z podobnymi odczuciami. Wyobraź sobie, że odczucia zdrowia, właściwego odżywienia, dobrego samopoczucia, satysfakcji rosną dzięki temu, że wybierasz dobre produkty.

Wyobraź sobie siebie jako aktywną, radosną, pełną wigoru i zdrowia osobę, którą otaczają inni chcący żyć podobnie i rozwijać się tak jak Ty. Poczuj ten stan jak najmocniej wszystkimi zmysłami.

6.Sprawdź rezultat

Podczas nadchodzących dni i tygodni zwracaj uwagę na to, w jaki sposób praca, którą wykonałeś w tej chwili przekłada się na Twoje odżywianie i decyzje odnośnie pokarmu. Pozwól sobie odczuć, jak wpływają na Twoje samopoczucie. Eksperymentuj z tą techniką. Sprawdź, co możesz zrobić by jeszcze bardziej wzmocnić ten wzorzec i wpłynąć jak najmocniej na Twoje decyzje.

Do usłyszenia!

Władysław Ochojski

P.S. To jeszcze nie wszystko. Zobacz, co przygotowałem dla Ciebie w stopce...

---

Czekaj!

Już teraz, całkowicie za darmo  dowiedz się jak zadbać o swoją sylwetkę?

 

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 27 maja 2012


Złość dzieci

Autorem artykułu jest Mateusz Grygiel


Wyrażanie złości i rozróżnianie jej ekspresji od agresji jest sztuką, której można uczyć się całe życie. Jednakże to właśnie dzieciństwo jest okresem sensytywnym, gdzie uczymy się zasadniczych sposobów wyrażania swojego, również emocjonalnego, JA.

Jak zatem nauczyć dziecko konstruktywnego wyrażania złości?

- Po pierwsze przyjmować jej spontaniczne objawy ze spokojem a jednocześnie akceptacją faktu, że mój synek czy córeczka może się złościć. Warunkiem jest tutaj fakt, że ta spontaniczna ekspresja frustracji i gniewu nie wyrządza nikomu i niczemu krzywdy. Gdy dziecko przychodzi do nas i jest wkurzone, należy to zauważyć i powiedzieć mu: „Widzę, że jesteś zły/-a. O co chodzi?”. Uczymy dziecko w ten sposób rozpoznawania i nazywania emocji a jednocześnie informujemy je, że złość to nie koniec świata a problemy, które je wywołują są do rozwiązania. Jednakże tak, jak w lustrze dzieci widzą w nas swoje emocje tak, jak w lustrze odbijają nasze sposoby reagowania na nie. Jeśli my uciekamy się do przemocy werbalnej lub fizycznej – nie oczekujmy, iż dziecko nie będzie tego robić. To po prostu niemożliwe.

 - Pamiętać, że gnębienie psa, kota czy innego zwierzaka pozostawione bez krytycznej uwagi rodzica jest cichym przyzwoleniem na sadyzm i przedmiotowe traktowanie zwierząt!

- Rozmawiać o złości z dzieckiem, językiem dopasowanym do jego wieku. Myślenie, iż nie ma co rozmawiać z dzieckiem o emocjach jest mitem wypływającym z traktowania maluchów jako osoby gorsze czy głupsze – a tymczasem dzieci są takimi samymi ludźmi i tak samo zasługują na szacunek i dialog. W sytuacji, gdy dziecko wpadnie w szał należy tylko zakomunikować „widzę, że jesteś zły, ale nie będziemy rozmawiać dopóki się trochę nie uspokoisz”. Rozmowa w takim stanie szybko zamieni się w szarpaninę i krzyki i niczemu nie posłuży. Jednakże do tej rozmowy dojść musi.

- Dzieci na ogół lubią rysować – rysunek do doskonała forma na wyrażenie emocji, w tym złości. A w dodatku jest to też nauka twórczości.

- Można też zasugerować maluchowi, aby wykrzyczał się w domu, w łazience, w przydomowym ogrodzie. Tam, gdzie jest to adekwatne i nikomu nie przeszkodzi. Jest to dobry sposób na upust nadmiaru energii.

-  Zezłoszczone dziecko może też coś zniszczyć, co nie jest nikomu potrzebne (np. porwać stare gazety) lub uderzać w materacyk czy poduszkę. Nie nauczy się od tego zachowań destruktywnych i agresji, jeśli każdorazowo rodzic będzie pilnował, żeby faktycznie była to tylko nieożywiona poduszka czy papier. Warto pamiętać, iż dzieci mają tendencje do personifikowania misiów i lalek. W związku z tym bicie misia w małym umyśle jest równoważne z biciem kogoś żywego – a to nigdy nie powinno mieć miejsca!

Podsumowując, dziecko ma prawo się złościć. Dziecko ma prawo znać swoje prawa. Dziecko ma prawo wyrażać swoją złość, ale nie powinno krzywdzić nikogo i niczego. Rodzic ma prawo być zły i sfrustrowany, także na dziecko, ale nie ma prawa stosować przemocy fizycznej i psychicznej. Rodzic ma prawo popełniać błędy, ale ma też obowiązek się na nich uczyć.

W sytuacji bardzo trudnej lub utrzymujących się problemach z pociechą warto skonsultować się z psychologiem lub psychoterapeutą.

---

Mateusz Grygiel

Psycholog Gdynia, psychoterapeuta. Prowadzi terapię indywidualną i terapię par.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 26 maja 2012


Samourzeczywistnienie wg. A. Maslowa cz. II

Autorem artykułu jest Mateusz Grygiel


Maslow pisze również o  zdrowej miłości jako pozbawionej reakcji obronnych, spontanicznej i uczciwej. Osoby, które osiągnęły samourzeczywistnienie mogą w ten sposób kochać i tak być kochanym.

Ponadto, Maslow zgadza się z Frommem, że w miłości są niezbędne troska, szacunek, odpowiedzialność i zrozumienie, ale dodaje też radość, zadowolenie, uniesienie, uczucie szczęścia, wesołość. Taki stosunek do drugiej osoby jest celem samym w sobie a nie środkiem by coś osiągnąć. Jest to tzw. miłość B (being) przeciwstawiona miłości D (deficiency) spowodowanej własnymi brakami czyli samolubnej lub neurotycznej.

Doznania szczytowe. Dwa typy poznania: poznanie B (istoty) i D (powodowany własnymi brakami). Mogą pojawiać się w różnych okolicznościach np. miłości B, wzruszeń rodzicielskich, doznań mistycznych, przeżywania przyrody, momentach twórczych itp. Może je osiągnąć każdy, lecz u osób, które osiągnęły samourzeczywistnienie jest ich więcej, są intensywniejsze i doskonalsze. Podczas nich przedmiot skupia na sobie całą uwagę, nie jako element pewnej klasy i nie ze względu na jego korzyści dla człowieka. Doznania te są celem samym w sobie. Towarzyszą im: utrata poczucia czasu i przestrzeni, emocjonalna reakcja podziwu i czci, obiektywizm, zanik nastawienia obronnego, całkowita akceptacja obiektu.

Hierarchia potrzeb - motywacyjny charakter. Potrzeby te są powszechne i instynktopodobne czyli nie ujawniają się (zwłaszcza wyższe) gdy nie ma stosownych warunków do ich zaspokojenia. Potrzeby:

- Fizjologiczne - mogą całkowicie zapanować nad jednostką (np. przy głodówce).

- Bezpieczeństwa - pragnienie zaspokojenia tej potrzeby obserwuje się głównie u dzieci. U dorosłych zapewniają ją etatowe posady, ubezpieczenia. Często zaburzenia poczucia bezpieczeństwa obserwuje się w nerwicy (normalnie obserwuje się je podczas kryzysów, wojen, kataklizmów).

- Przynależności i Miłości - często nie są zaspokojone (inaczej niż fizjologiczne i bezpieczeństwa), co stanowi powszechne podłoże nieprzystosowania i zjawisk psychopatologicznych. Chodzi tu o miłość D nie B. Miłość B może wystąpić jeśli inne potrzeby, w tym miłość D, zostaną zaspokojone.

- Szacunku - czyli wysokiej stabilnej samooceny, osiągnięć, niezależności i wolności. Szacunek innych musi być zasłużony.

- Samourzeczywistnienia - przed nią są też potrzeby poznawcze i estetyczne lecz Maslow nie kładzie na nie nacisku.

Niższa potrzeba może być czasowo zaspokojona i dopiero wtedy może pojawić się potrzeba wyższa. Nie jest ani możliwe ani konieczne aby coś było zaspokojone w 100%, mówi się raczej "zaspokojone w dużym stopniu". Potrzeba może być zaspokojona jedynie przez immanentnie właściwe czynniki. Czyli osobę głodną może zaspokoić jedynie pokarm. Dlatego też nie ma mowy o zaspokojeniu przez kojarzenie poprzez wzmocnienie. Są one uniwersalne dla kultury ludzkiej.

Różnice między potrzebami niższego a wyższego rzędu. Im wyżej w hierarchii znajduje się dana potrzeba tym później pojawia się w rozwoju filo- i ontogenetycznym. Tym mniejsze jej znaczenie dla biologicznego przetrwania organizmu, w tym mniejszym stopniu odczuwana jest jako nagląca więc jej gratyfikacja może być odroczona. Napięcia związane z potrzebami wzrostu są postrzegane jako przyjemne i pożądane a niedoboru jako przykre i często nieakceptowane. Im potrzeba jest niżej w hierarchii tym zachowanie mające na celu jej zaspokojenie jest bardziej przewidywalne. Przy potrzebach wzrostu gratyfikacja zwiększa potrzebę ("apetyt rośnie w miarę jedzenia") dając zarazem zdrowie, natomiast zaspokojenie potrzeb niedoboru jedynie chroni przed chorobą. Ponadto, sposób zaspokojenia potrzeby samourzeczywistnienia jest specyficzny dla jednostki i mniej zależny od otoczenia. Samorealizacja integruje wszystkie poziomy funkcjonowania osoby a zarazem może integrować ją z otoczeniem.

Teoria zakłada również, iż destruktywność i agresja są wyuczone lub reaktywne. Prawdziwa jaźń jest dobra i społeczne środki kontroli są niepotrzebne a nawet szkodliwe.

Dane empiryczne. Potrzeby są podstawowe, ponieważ: brak ich zaspokojenia przeszkadza w osiągnięciu zdrowia psychicznego, zaspokajanie chroni przed chorobą, przywrócenie czynnika przezwycięża chorobę, osoba pozbawiona czynnika przekłada go nad inne zaspokojone oraz u osób zdrowych występuje brak tych potrzeb.

Następnie, organizm jest zdolny do samoregulacji zmierzającej do homeostazy. Dzieci i zwierzęta pozostawione same dobierają właściwie swoją dietę. W eksperymentach nad półgłodówką badani myśleli o jedzeniu a inne zainteresowania zanikały.

Jeśli w historii jednostki potrzeba była zaspokajana to powinna ona dłużej znosić deprywację oraz potrzeby raz wystarczająco zaspokojone nie będą dłużej dominować i nie pojawią się też ponownie w zachowaniu.

- czynność ssania - frustracja ssania powoduje ssanie nie powiązane z pobieraniem pokarmu. Nie pojawiają się takie zachowania jeśli podczas karmienia jest wystarczająco dużo ssania. Występuje to u psów (nie ludzi) a potrzeba kontaktu z miękką materią u małp. Stanowi to ograniczone poparcie dla teorii.

- niewłaściwa opieka matki - Ribble mówi, iż właściwa opieka to kontakt fizyczny. Brak powoduje negatywistyczne podniecenie lub regresywny bezruch. Po zapewnieniu dobrej opieki następowała poprawa. Spitz - choroba sieroca i wzrost wskaźnika śmiertelności u niemowląt rozłączonych z matką. Dzieci nie były przy tym źle traktowane lub zaniedbane fizycznie. Były zastrzeżenia metodologiczne, problemy z uogólnieniem wyników oraz zarzuty wyolbrzymiania negatywnych skutków rozłąki.

Dane przeczące: kibuce (kolektywne osady w Izraelu) - dzieci są tam wychowywane razem, pod okiem pielęgniarki, bez matek (podobnie jak w badaniach Spitza). Wykazano ich normalny rozwój a nawet większą dojrzałość. Inni badacze nie zgadzają się, że jeżeli już wystąpiły zaburzenia to ich przyczyną był brak matki.

---

Mateusz Grygiel

Psycholog, psychoterapeuta. Prowadzi grupę wsparcia dla osób otyłych w Gdańsku.

www.psychoterapiawgdyni.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Samourzeczywistnienie wg. A. Maslowa cz. I

Autorem artykułu jest Mateusz Grygiel


Osoba osiągająca samourzeczywistnienie powinna wykazywać najlepsze cechy, których osiągnięcie umożliwia natura ludzka w takich dziedzinach, jak spostrzeganie, twórczość, pełny rozwój osobowości i stosunki interpersonalne."

Oto 15 cech osoby osiągającej samourzeczywistnienie (zebrane na podstawie danych o ludziach, którzy osiągnęli samourzecz., Maslow niewiele mówi o metodach i składzie próby a niektóre cechy pokrywają się):

1. Bardziej efektywne spostrzeganie rzeczywistości i lepszy z nią kontakt. Łatwo wykrywają fałsz, udawanie, innych oceniają trafnie, łatwiej rozróżniają nowość / starość, konkret / abstrakcję, indywidualność / ogólność i poszufladkowanie, znoszą łatwiej niepewność i wieloznaczność.

2. Akceptacja samego siebie i innych. Małe poczucie winy i wstydu czy lęku, nie mają nastawienia obronnego.

3. Spontaniczność. Głównie w myśleniu, ale i w zachowaniu. Jednak nieprzestrzeganie przyjętych zwyczajów nie jest cechą charakterystyczną ich zachowania. Niekonwencjonalność nie służy wywieraniu wrażenia na innych, mogą ją nawet tłumić by kogoś nie urazić.

4. Skoncentrowanie na problemach. Nie na Ja, tylko na ważnych problemach poza nim, których rozwiązanie uważają za swe posłannictwo życiowe.

5. Oderwanie; potrzeba odosobnienia. Nie przeszkadza im samotność ale i nie poszukują jej.

6. Autonomia. Niezależność od kultury i środowiska.

7. Ciągła świeżość odczuć. Czerpią natchnienie i siłę z podstawowych doświadczeń życiowych, niekiedy z czegoś co robili / spostrzegali wielokrotnie.

8. Mistyczne doznania czyli poczucie bezmiaru. Maslow opisuje to jako: "uczucie nieograniczonych horyzontów otwierających się dla wzroku, uczucie, że jest się jednocześnie bardziej potężnym i bardziej bezradnym niż ktokolwiek przedtem, uczucie wielkiego uniesienia, zdumienia i grozy, zagubienia w czasie i przestrzeni, połączone wreszcie z przeświadczeniem, że zdarzyło się coś niezwykle ważnego i wartościowego".

9. Zainteresowanie społeczne. Uczucie utożsamiania się i współodczuwania z ludzkością oraz miłości do niej (choć boleje nad jej wadami).

10. Stosunki interpersonalne. Charakteryzuje je wielka powaga i głębia, osoby te są związane z niewieloma ludźmi, wrogość jest raczej reaktywna (wywołana przez sytuację) niż chroniczna.

11. Demokratyczna struktura charakteru. Szanują innych, potrafią się od nich uczyć i potrafią także nawiązywać stosunki z innymi bez względu na to, kim są (brak uprzedzeń).

12. Odróżnienie środków od celów. Często też umieją cieszyć się środkami (zachowania parateliczne).

13. Poczucie humoru. Filozoficzne i niezłośliwe.

14. Twórczość. Pierwotna twórczość, wypływająca z nieświadomości, coś zupełnie nowego, w odróżnieniu od wtórnej (pozbawionej wyobraźni i sztywnej). Twórczość jest możliwa dla każdego i nie trzeba mieć talentu czy specjalnych umiejętności. Kładzie się tu nacisk na proces pierwotny, który przejawia się w codziennym życiu.

15. Odporność na wpływy kulturowe. Dobrze sobie radzą w obrębie kultury lecz są od niej oderwani.

Mimo tego ludzie ci nie są doskonali. Mają zwykle słabości, potrafią być bezwzględni i odpychający / obojętni wobec innych.

Część druga artykułu: Samourzeczywistnienie wg. A.Maslowa cz. II

---

Mateusz Grygiel

Psycholog Gdynia, psychoterapeuta. Prowadzi terapię indywidualną i terapię par.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Poznać kobiecą psychikę

Autorem artykułu jest Jarosław Chmielewski



 Obcując z kobietą, musisz uważać na dwie rzeczy: mówienie i słuchanie. W praktyce polega to na tym, że rzucane od czasu do czasu „no”, „jak uważasz” albo „tak, kochanie” będą ją irytować. I nie ma się czemu dziwić. Rozmawiaj z nią. Komunikuj się z nią wprost.

Nie wiadomo skąd wzięło się stwierdzenie, że kobiety zrozumieć się nie da. Da się. Jak się chce, to wszystko się da i nie ma rzeczy niemożliwych. Więc zamiast udawać, że kobieta to gatunek tak niepojęty, przepełniony tajemnicami i czającymi się na każdym kroku pułapkami… lepiej zadać sobie odrobinę trudu. I wtedy okaże się, że kobiety nie są z Wenus.

Taka już natura stereotypów, że są krzywdzące. Niesprawiedliwe. I fałszują rzeczywistość. Więc jeśli naprawdę chcesz poznać i zrozumieć kobietę, przestań myśleć, że gdy ma ona PMS to jest jak ładunek wybuchowy, nie wierz w to, że nigdy nie wie, czego chce i o co jej tak naprawdę chodzi, ani w to, że potrafi płakać bez powodu. Niektóre kobiety pewnie tak mają, ale nie wszystkie. Są różne. Nie wszystkie wzruszają się na komediach romantycznych, nie wszystkie boją się pająków.

Zamiast tłumaczyć sobie zachowanie jakiejkolwiek kobiety tym, że jest kobietą, a więc i tak nie da się jej zrozumieć – spróbuj ją poznać. Wysil się, poznaj jej motywację. Dowiedz się, co myśli i co czuje. To nieprawda, że kobiety nigdy nie wiedzą, co im w głowie siedzi. Czasami nie są pewne, jak to przekazać. Albo nie chcą się tym podzielić. Ale rzadko kiedy są zupełnie nieświadome. Traktuj to, co do Ciebie mówi, jakby było prawdą, ale jednocześnie miej świadomość, że w gruncie rzeczy może chodzić o coś innego. Nie oznacza to, że zawsze tak jest. Ale nie dziw się, jeśli się okaże, że co innego myśli, co innego mówi, a jeszcze co innego robi. A Ty tak nigdy nie masz? Zawsze jesteś spójny? No właśnie. Nie bagatelizuj jej złych humorów, ale też nie przejmuj się każdym docinkiem wypowiadanym w chwili złości. Znoś jej zmienne nastroje, bo każdy takowe posiada, Ty też, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Staraj się zrozumieć jej kompleksy i obawy. Dbaj o jej wysoką samoocenę. Jeśli decydujesz się na komplementy, wysil się na coś więcej niż wyświechtane „ładnie wyglądasz”. Bądź spontaniczny, wykazuj się inicjatywą, ale pozwól wykazać się także jej. Bądź jej przyjacielem, kolegą i kochankiem. To wcale nie takie trudne!

---

Dowiedz Się Więcej

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

piątek, 25 maja 2012


O syndromie DDA słów kilka - część 4

Autorem artykułu jest Anna Zgierska


Co nieco informacji na temat charakterystycznych wzorców oraz zachowań DDA/DDD (Dorosłe dziecko Alkoholika/Dorosłe Dziecko Dysfunkcyjne), które wpływają obciążająco na wiele aspektów dorosłego życia.

Samoocena DDD może bardzo wzrastać gdy udziela ono komuś wsparcia. Tendencja do mylenia miłości z litością i przyciąganie ludzi pokrzywdzonych jest bardzo charakterystyczne dla opisywanych przeze mnie osób. Dlatego istotne jest, aby odróżnić chęć litowania się nad kimś, pomagania od prawdziwego zaangażowania uczuciowego. DDD może czuć się bezpiecznie z drugim DDD, gdyż po części wie czego może się spodziewać po takiej osobie. Związek może wyrażać podświadomą chęć uzdrowienia samego siebie. DDD najczęściej próbuje zapobiegać w relacji stanom oraz zachowaniom, które samo przeżyło. Może chcieć nadmiernie kontrolować sytuację lub wierzy, że dokładnie zna własnego partnera. Nadopiekuńczość, dążenie do stworzenia doskonałego związku jest częste, jednak DDD szybko zawodzi się realną sytuacją. Doznaje poruszenia, gdy nie może zmienić partnera, lub dostosować okoliczności pod własne lęki i wyobrażenia. Skłonność do tworzenia związków z osobami, które także wiele przeżyły jest całkowicie naturalna. Ludzie szukają zrozumienia i wierzą, że podobne doświadczenia do siebie zbliżają. Jednak DDD bardzo często nie dostrzega prawdziwej jakości relacji w której tkwi. Nadal powtarza stare schematy oraz role własnych rodziców, lub te własne nieco patologiczne. Nie widzi, że nadal rezygnuje z siebie i najczęściej chce chronić lub zmieniać własnego partnera. Nie może idealnie funkcjonować w związku, doznając starych urazów i emocji. Myślę, że u DDD charakterystyczna może być wiara w to, że jako jedyne potrafi stworzyć coś idealnego, wartościowego, a szczególnie jeśli chodzi o stworzenie rodziny i związki z innymi osobami. Takie osoby Dążą do uniknięcia powtórki z przeszłości, najczęściej jednak ze zgubnym skutkiem, ponieważ nie uzdrowiły własnego życia. Wtedy próba zatuszowania przeszłych doświadczeń jest niemożliwa. 

Lęk przed porzuceniem może skutecznie zablokować drogę do szczęśliwego życia. Działa niesprzyjająco na tworzenie związków oraz utrudnia zaangażowanie się. DDD reaguje często bardzo skrajnie. Boi się tworzyć głębokie związki uczuciowe, a jednocześnie ich pragnie. Same rozstania są zazwyczaj pełne emocji. Nienaturalnie szybkie, wręcz pokazujące drugiej osobie brak zainteresowania lub niezwykle bolesne dla samego DDD. Często pragnie ono całkowitej jedności z drugą osobą, stopienia się i funkcjonowania w pewnym połączeniu. W takiej sytuacji nie trudno o kontrolę i nieporozumienia. Lęk przed porzuceniem może towarzyszyć DDD przez cały czas trwania związku, także dzięki niskiej samoocenie. Odejście to częste skojarzenie z psychicznym, i emocjonalnym oddaleniem się rodziców. W związkach z innymi przejawiamy tak naprawdę związki z naszymi rodzicami, dlatego DDD przy nieuzdrowionej relacji z nimi, może mieć duże trudności w zdrowym współżyciu i integracji. 

Dzieci doświadczające nieprzewidywalnych zachowań w swojej rodzinie, równie często nie wiedzą kiedy spodziewać się porzucenia lub nieobecności. Rodzice, którzy przyczyniają się do takiego stanu rzeczy, robią to bardziej lub mniej świadomie, zależy od rodzaju dysfunkcji. Jednak zawsze wpływa to na ukształtowanie się w dziecku lęku przed opuszczeniem, nieprzewidywalną reakcją drugiej osoby. DDD boi się porzucenia ze względu na własną niską samoocenę oraz pamięć poprzednich wydarzeń. Samotność to stan, którego dziecko doświadcza bardzo często. Na pewno w rodzinie z problemem alkoholowym lub przy innym gdzie rodziców również „nie ma”, dziecko skazane jest na samotność. Buduje w sobie przekonanie, że na innych nie można liczyć, lub, że skazane jest samo na siebie. Gdzieś w głębi boi się opuszczenia oraz odejścia, jednak próbuje się dostosować do owej sytuacji. W późniejszym życiu może bać się, doświadczenia tego ponownie. Zdarza się, że pozostaje w pewnej izolacji, a nawet nie próbuje wchodzić w ewentualne związki.

Często ten żal trwa bez końca. Nieważne ile się nad tym pracuje, w przypadku gdy człowiek nie doczeka się rekompensaty za swoje cierpienie tym bardziej nie poradzi sobie z zalegającymi emocjami. DDD próbuje wyprzeć przeszłość lub zajmuje się nią bardzo wnikliwie. Ostatecznie obie drogi prowadzą do depresji jeżeli jakość życia nie ulega przez lata poprawie. Nie można odrzucić bolesnej przeszłości. Przychodzi czas, kiedy człowiek czuje się tym co miało miejsce, nie przygląda się temu, a staje się tym co przeżył. Wtedy następuje moment wyboru, aby coś z tym zrobić, albo próbować wciąż oszukiwać samego siebie. „Cały składam się z ran, jestem jak pozszywany” – to wypowiedź pewnej znajomej osoby. Skąd więc czerpać motywację? 
Jak żyć skoro pomimo pracy nad sobą, ciągle ma się świadomość utraty? Przeszłość posiada taką umiejętność, aby uczynić sobą teraźniejszość i przyszłość. Walka nie jest skuteczna,tylko miłość może pomóc w uzdrowieniu. DDD nie mówi najczęściej o swojej rodzinie. Czasem boli fakt, że całe życie staje się uzdrawianiem siebie. Kiedy więc przyjdzie moment, w którym człowiek uśmiechnie się i pomimo własnej tragedii powie „warto żyć, uśmiecham się na myśl o wszystkim tym co było i tym co odeszło”. 


Okazywanie emocji lub też przejawów niezgadzania się z sytuacją rodzinną jest zazwyczaj w dysfunkcyjnym systemie karane. Większość emocji traktowanych jest jako przejaw słabości. Dziecko, może być w pewien sposób manipulowane, aby myślało, że to co odczuwa czy myśli na temat sytuacji rodzinnej jest nieprawidłowe. Stąd wpajanie poczucia winy, przekonania, że wszystkie odczucia dziecka są „przesadzone” oraz zupełnie nieadekwatne. Skutkować to może doznaniem pewnego rodzaju pomieszania oraz zagubienia w sferze emocjonalnej. Dziecko może już nie wiedzieć do końca co czuje i zablokować w sobie naturalną ekspresję. DDD często wstydzi się własnych emocji, nie okazuje strachu, wypiera pewne zachowania i odczucia mając na ich temat zakorzenione negatywne przekonania. Skłonne może być do ukrywania własnych emocji, gdyż wcześniej traktowane były one jako przejaw słabości. 


DDD w pewnym sensie uczy się zaufania do samego siebie. Wie, że musi polegać wyłącznie na sobie. Nauczyło się tego w dzieciństwie, kiedy nie zawsze mogło liczyć na wsparcie najbliższych. Życie w niesprzyjającej rodzinie często staje się walką. Walką o siebie i lepszą przyszłość, często nawet o przetrwanie. Dziecko dorastając pragnie wyrwać się z toksycznych więzów i zacząć inne życie. Zazwyczaj w planach ma stworzenie utopii, czegoś zupełnie odmiennego niż dom w którym wyrosło. Dziecko często czuje się jak bohater, wojownik walczący o wielką sprawę. Nie uświadamia sobie, że mimo tego wszystkiego i tak nasiąka negatywnymi wzorcami ofiary i staje się człowiekiem skrzywdzonym. Doświadczenia rodzinne często wywołują w DDD takie poczucie, że nie istnieje nic co mogłoby je zaskoczyć. Z przekonaniem, że może liczyć wyłącznie na siebie wyrusza w świat. Nie dostrzega jak często tworzy dystans z innymi ludźmi, jak bardzo odcina się od własnych emocji. Trudno w tym stanie przyznać się do własnego cierpienia, własnej porażki. Najtrudniej do tego, że jednak było się ofiarą i doświadczało się tych wszystkich bolesnych rzeczy.


O DDD/DDA pozytywnie

Takie dzieciństwo z reguły podcina skrzydła¸ trzeba zwykle wielu lat pracy, by odzyskać równowagę emocjonalną i zacząć tworzyć własne, zdrowe życie. Wpływ alkoholizmu i innych sytuacji patologicznych jest ogromny, DDD/DDA niemal w każdej dziedzinie życia czują się okaleczeni, wyobcowani, nie na miejscu. Jeżeli nie znajdą w sobie odwagi do zmienienia własnego życia powtórzą jedynie role obserwowane lub narzucone w dzieciństwie.

DDD/DDA to osoby najczęściej bardzo wytrwałe, pomocne, empatyczne. Pomimo lęków oraz znacznej niepewności i wycofania emocjonalnego mogą okazać się wspaniałymi przyjaciółmi. Rozumieją bowiem ciężkie problemy, „nic nie robi na mnie wrażenia” – wypowiedź jednej osoby z forum. Pewnego rodzaju znieczulenie lub uodpornienie tak naprawdę mogą stanowić dobrą podstawę do stania się empatycznym. Jeżeli zrozumieją własną krzywdę i będą w stanie ją uzdrowić, mają szansę na zbudowanie innych relacji z ludźmi. Trudne wydarzenia w dzieciństwie pozwalają nam zrozumieć istotę życia, rozmaitych problemów społecznych, a następnie zbudować dojrzałość po uzyskaniu wglądu we własną przeszłość. To wszystko wydaje się trudne, ale po intensywnej pracy nad sobą można docenić tak bogatą przeszłość

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

O syndromie DDA słów kilka - część 3

Autorem artykułu jest Anna Zgierska


Co nieco informacji na temat charakterystycznych wzorców oraz zachowań DDA/DDD (Dorosłe dziecko Alkoholika/Dorosłe Dziecko Dysfunkcyjne), które wpływają obciążająco na wiele aspektów dorosłego życia.

Wychowani w dysfunkcyjnej rodzinie nie potrafią porzucić kontroli i oddać się spontaniczności. To dla nich zbyt trudne, oznaczałoby bowiem godzenie się na to co niesie rzeczywistość. Dziecko zazwyczaj nie wiedziało czego się może spodziewać po członkach rodziny. Nieprzewidywalność sprawiała, że funkcjonowało w ciągłym poczuciu lęku i niepokoju. Dlatego już jako dzieci, a potem dorośli ciągle pilnują własnych reakcji oraz ekspresji emocjonalnej. Ich życie nie jest wolne od kontroli siebie oraz otoczenia. DDD może mieć skłonność do sprawdzania czy pewne reakcje emocjonalne są pożądane i akceptowane w danej sytuacji. Dopiero Po ocenieniu jej jako bezpiecznej i znanej, dopasowuje się do otoczenia. Spontaniczna zabawa praktycznie nie istnieje, dziecko zmuszone było poświęcać czas na inne czynności, które często były niekorzystne a nawet niebezpieczne dla zdrowia psychicznego. Zdolność do odprężania się u DDD najczęściej zanika. Nie potrafi już wypoczywać, wybaczać sobie, poddawać się przyjemnym sytuacjom. A nawet jeśli, trudno w tym o równowagę. W skrajnych przypadkach, 
w rodzinie zabawa zawsze oznaczała picie, bądź też kończyła się przemocą. W umyśle DDD głęboko zakorzeniło się wyobrażenie, o takim a nie innym stanie rzeczy. Nie jest już w stanie pozytywnie kojarzyć zabawy, a jedynie z sytuacjami zagrażającymi oraz wywołującymi nieprzyjemne odczucia.

Lęk przed popełnieniem błędu, lub byciem niedoskonałym skutecznie odbiera życiu naturalność. Takie emocje często towarzyszą DDD, które skłonne jest kontrolować siebie na każdym kroku. Popełnienie błędu oznacza zazwyczaj kierowanie szeregu negatywnych emocji wobec siebie. Dążenie do perfekcji oraz wyobrażenia: „nie daruję sobie”, „muszę to osiągnąć, nie mogę przegrać”, związane są z działaniem wyuczonym, ograniczającym. DDD często chce zrekompensować sobie nieudane dzieciństwo. Odznacza się odwagą, wytrwałością, dążeniem do osiągania sukcesów. Często jednak przybiera to negatywną formę, gdyż sprawia, że życie staje się sztywne i nienaturalne.  Z popełnianiem błędów w dysfunkcyjnej rodzinie często wiąże się odczuwanie poczucia winy oraz zakłopotania. Za popełnienie ich można było ponieść straszne konsekwencje w postaci obciążenia negatywnymi emocjami lub też doświadczeniem nieporozumień. Naturalną reakcją jest więc zaprzeczanie w późniejszym życiu. Nie przyznawanie się do pewnych stanów emocjonalnych lub zachowań. DDD może chcieć uniknąć ewentualnych kłótni i przez to żyć w zakłamaniu. 


Samookłamywanie w takiej rodzinie jest zazwyczaj na porządku dziennym. Członkowie rodziny przerzucają na siebie wzajemnie odpowiedzialność oraz reagują nieadekwatnie na wypominane im braki. Kłamstwo pomaga uchronić się od przeżywania frustracji i niszczących emocji. DDD w późniejszym życiu może notorycznie oddawać się kłamstwu, aby zastąpić życiowe braki lub zabarwić inaczej rzeczywistość. Trudno bowiem nauczyć się zdrowego podejścia do rozwiązywania konfliktów. Są one zazwyczaj maskowane lub zastępowane innym zachowaniem. Dziecko uczy się uciekać od problemów, od poszukiwania możliwości. Okrywa się toksycznym wstydem. Nawet jeśli żyje już samo, po wielu latach może utrzymywać dystans w stosunku do innych. Ciągle jest skłonne dochowywać tajemnicy i unikać bardziej osobistych rozmów. Najważniejsze problemy, szczególnie w rodzinach z problemem alkoholowym są ukrywane. Szczególnie fakt picia czy silnej przemocy. Obwinianie, manipulacja każą dziecku widzieć świat inaczej. Zamiast uwolnić się z tej sytuacji myślą one, że problem jest w nich samych, a nie na zewnątrz. Zdominowane i Osłabione tą, a nie inną sytuacją, przestają się bronić.

Przebywanie w dysfunkcyjnej rodzinie przyczynia się do powstania poczucia bezradności, oraz wewnętrznej słabości. Gdy niekorzystna rozwojowo sytuacja trwa przez wiele lat, DDD zaczyna utrwalać w sobie i przejawiać na co dzień wzorce ofiary. To skutecznie uprzykrza życie. Syndrom wyuczonej bezradności stanowi zespół wzorców, które przyczyniają się do negatywnego spostrzegania siebie oraz otaczającego świata. Utrwalone przekonania „nic nie mogę zmienić”, „nie wiem co mam robić, to i tak nic nie da” to te przykładowe, które wpływają demotywująco na działanie. Jednostka z takim nastawieniem, zakodowanym lękiem i bezradnością, nie jest w stanie dążyć do zmian i urzeczywistniać własnych planów. Szczególnie jeśli doświadczyła zawodu na sobie, podczas życia w toksycznej rodzinie. Przecież tyle razy próbowała już coś zmienić, lub uwolnić się. Pozostawanie w roli ofiary wiąże się z częstym przeżywaniem depresji oraz wycofaniem społecznym. DDD może być bardzo ciężko zmienić swoje życie, ponieważ wyrosło w otoczeniu, które często działało negatywnie na samoocenę. Nauczyło się rezygnować z własnych marzeń i przez to może nie wierzyć w możliwość przeprowadzenia zmian.

Wyuczone poczucie kontroli zmusza często DDD do prowadzenia uporządkowanego życia. Doświadczanie wielu negatywnych przeżyć w dzieciństwie skutkuje często przejawianiem zachowań kompulsywnych, które zazwyczaj służą stłumieniu lęku oraz wspomnień. DDD może wybierać skrajności różnego rodzaju. Gdy się czemuś oddaje to w pełni, miewa skłonności do perfekcjonizmu. Za tym mogą kryć się pragnienia zrekompensowania sobie własnego życia. Dążenie do doskonałości to także poddawanie się nakazom, zakazom, które narzucane 
w dzieciństwie ukształtowały system wartości danej osoby.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

O syndromie DDA słów kilka - część 2

Autorem artykułu jest Anna Zgierska


Co nieco informacji na temat charakterystycznych wzorców oraz zachowań DDA/DDD (Dorosłe dziecko Alkoholika/Dorosłe Dziecko Dysfunkcyjne), które wpływają obciążająco na wiele aspektów dorosłego życia.

Rodziny dysfunkcyjne to zazwyczaj zamknięty na świat system. Sygnalizowanie własnych potrzeb przez młodego członka rodziny, a co gorsza wyrażanie sprzeciwu bądź też niezadowolenia jest najczęściej karane. Dziecko funkcjonujące w systemie rodzinnym pełnym spaczonych norm nie jest w stanie ich zrozumieć. Jest więc zmuszone do adaptacji. Nigdy jednak w sposób zgodny ze sobą, a jedynie za pomocą znieczulania się, stosowania mechanizmów obronnych ułatwiających przetrwanie. W zależności od stopnia i rodzaju dysfunkcji dziecko uczy się funkcjonować w odcięciu od własnych emocji, budując fałszywy obraz własnej osoby oraz otaczającej go rzeczywistości. To wszystko sprawia, że w dorosłym życiu, również skłonne jest rezygnować z siebie. Skutkuje to gromadzeniem się dużych pokładów negatywnych emocji oraz mechanizmów zachowań, które ujawniają się pod wpływem wchodzenia w nowe role społeczne. DDD ciągle funkcjonuje jak skrzywdzone dziecko, jakkolwiek próbuje się maskować doświadcza głębokiego poczucia zranienia, które samo nigdy nie odejdzie. Dorosłe role życiowe, zawsze będą tymi samymi, które zakorzeniły się w dziecięcych latach. 

Dziecko wychowane w rodzinie generującej przemoc zrozumiało jak ważne jest unikanie sytuacji konfliktowych. Często zakorzenia się w nim przekonanie, że „Twórcze rozwiązywanie problemów nie istnieje”. Dorosłe dziecko dysfunkcyjne będzie więc skłonne unikać konfliktów, zwyczajnie odczuwając lęk na myśl o tego typu zachowaniach. Większość nieporozumień w rodzinach kończyło się przejawami destrukcji, różnego rodzaju przemocą fizyczną czy werbalną. To nauczyło jednostkę wychowaną w takim środowisku ciągłej czujności oraz dystansu. Jako dorosła osoba może więc funkcjonować w ciągłej gotowości na odpieranie ataków z otoczenia, nie dostrzegając jak jest naprawdę. Dzieci bite, niekochane, o niezaspokojonych potrzebach emocjonalnych, widzą świat inaczej. Wszystko rzutują potem na dorosłe role, w których również nie funkcjonują w sposób prawidłowy powielając jedynie dawne cierpienie. DDD może charakteryzować się dużą uległością w sytuacjach społecznych, rezygnować z własnych zamierzeń i przekonań, aby nie doświadczyć negatywnych emocji płynących ze środowiska. Takie osoby mogą być przewrażliwione i kontrolować stany emocjonalne osób z otoczenia, a Wszystko po to, aby nie powrócić do dawnych urazów i nie doprowadzić do sytuacji konfliktowych. Zdarzają się DDD, którzy celowo wywołują sytuacje przepełnione agresją i emocjonalnością, gdyż nie znają innych reakcji i sposobów działania. Żyją jak doskonały radar skupiony na odbieraniu sygnałów - prowadzących najczęściej do zagrożenia. Jako dziecko DDD uczy się manipulacji i emocjonalnego "podpinania" do sytuacji niepokojących lub skrajnych. Wszystko po to, aby je kontrolować i zdominować w przyszłości.

DDD przepełnia najczęściej nieuświadamiane poczucie winy i odpowiedzialności. Już jako dzieci mogą mieć nadmierną skłonność do przejmowania obowiązków innych i opiekowania się nimi. Takie zachowania każą dziecku być bardziej dojrzałym i dorosłym niż jest w rzeczywistości. Zahamowana zostaje więc naturalna droga rozwojowa, w której dziecko krok po kroku uczy się odpowiedzialności oraz szanowania własnych potrzeb i czasu. Często zmuszone jest, ,aby wykonywać pracę zupełnie nieadekwatną do jego wieku. Rozwiązuje również problemy, które mogą jedynie wpłynąć niekorzystnie na zdrowie psychiczne i utrwalić negatywny obraz samego siebie. Takie wymuszone poczucie odpowiedzialności i obowiązku odbiera dziecku jego spontaniczność oraz dziecięcą radość. Młoda osoba, która musi opiekować się kimś z członków rodziny, pozbawiona jest możliwości jakie niesie ze sobą dzieciństwo. Bardzo szybko staje się poważna. Przekonana, jak bardzo wiele od niej zależy, lub wręcz przeciwnie pozwala wykorzystywać się dla potrzeb innych. To znaczy, że dziecko nie dostrzega negatywnego wpływu takiego postępowania na własne życie. Przestaje dbać o własne emocje, o stan psychiczny, próbuje raczej znieczulać się, aby móc przetrwać bądź też sprostać rozmaitym obowiązkom w rodzinie. Bez względu na to jaką dysfunkcją charakteryzuje się rodzina, dziecko uczy się w niewłaściwy sposób zaspokajać własne potrzeby. Najczęściej musi z nich rezygnować, aby wciąż zadawalać innych. Pomoc związana jest z ofiarnością, wyręczaniem, przybiera niekiedy postać ogromnego obciążenia. W dorosłym życiu jednostka może chcieć przypodobać się innym, również rezygnując z siebie. Ten brak asertywności związany jest często z lękiem przed odrzuceniem. Jako dziecko osoba zyskiwała spokój poprzez wykonywanie pewnych obowiązków, być może także uwagę oraz miłość. Niespełnione potrzeby przenosi nadal na dorosłe życie i wchodzi w niekorzystne dla własnego rozwoju relacje. 


Często poczucie wartości dziecka budowane jest na silnej, nieadekwatnej do wieku odpowiedzialności. W takich sytuacjach tworzy się fałszywa samoocena, która jest bardzo podatna na zburzenie. W momencie niespodziewanych zmian oraz konfliktów w relacjach społecznych DDD może często czuć się zagubione. Różnorodność sytuacji związanych z odpowiedzialnością i udzielaniem pomocy sprawia, że nie zawsze rozumie intencje i zamiary ludzi. DDD jako dziecko musiało najczęściej zablokować swoją spontaniczność, zmuszone było do działań, które wykraczały poza jego możliwości. Dlatego w przyszłości, oczekiwać może nagród za postępowanie związane z nadmierną dojrzałością. Nadal może nie dostrzegać jak bardzo rezygnuje z siebie dla życia innych ludzi. Nie potrafi odmawiać gdy prosi się je o pomoc. Z różnych powodów. Najczęściej boi się doświadczyć negatywnych reakcji zwrotnych. Niektórzy nie potrafią odmawiać, chociażby dlatego, że chcą sobie udowodnić jak ich pomoc wiele znaczy, pomaganie stanowi dla nich potwierdzenie własnej wartości.

W rodzinach dysfunkcyjnych, na przykład z problemem alkoholowym, poczucie winy oraz wstyd są zupełnie normalne. To się odczuwa, aby uzyskać zainteresowanie bądź też namiastkę pozytywnych, ciepłych uczuć. Jednostka może walczyć. Walczyć z problemem na zewnątrz albo walczyć ze sobą. Najczęściej wybiera drugą możliwość. Poczucie winy oraz przepraszanie za rzeczy, które tego nie wymagają to zazwyczaj wyraz silnego lęku. Lęku przed nie sprostaniem wymaganiom, nie dostosowaniem się do sytuacji rodzinnej lub oczekiwań osób znaczących. DDD w późniejszym życiu, boi się mówić o sobie, odczuwać. Również często przeprasza, może pozostawać w cieniu. To wszystko w odpowiedzi na niską samoocenę, która kształtowała się przez dziecięce lata. W takich rodzinach najczęściej każdy każdego obwinia w celu uwolnienia się od nieprzyjemnego napięcia. Najsłabsza osoba zaczyna pełnić rolę ofiary, która odpowiada za rzeczy, za które nie powinna, bierze winę za to, czego nie popełniła – wszystko po to, aby dostosować się, zakończyć kłótnię lub rozwiązać konflikt.

A wszystko dlatego, że rodziny dysfunkcyjne uczą…(trzy nauki)

Nie odczuwać – jako efekt nauki znieczulania się. To ciężkie, silne i negatywne uczucia od których trzeba się odciąć. Chociażby dlatego, że nie wypada poczuć nienawiści do któregoś ze swoich rodziców. Tak trudna psychologicznie sytuacja sprawia, że dziecko uczy się wycofywać. Bezpieczniej jest pomyśleć „nie ma mnie”, „nie ma tego co czuję” i uciec przed tym. Lecz stłumienie wszystkich uczuć i zafałszowanie ich, grozi utratą prawdy o sobie samym. Brak kontaktu z własnymi uczuciami grozi wyuczeniem się schematycznych, sztywnych sposobów działania, funkcjonowaniem w napięciu emocjonalnym.

Nie ufać – niespełnione obietnice, niedotrzymane obietnice, zagubienie rodziców nie sprzyja kształtowaniu się ufności, poczuciu bezpieczeństwa. Przynosi to efekt w postaci biernej postawy lękowej.

Nie mówić – Rodzina szczególnie z problemem alkoholowym, lub tworząca bardzo zamknięty system nie daje się poznać światu. Członkowie rodziny ukrywają własne problemy. Dziecko także uczy się funkcjonować w fałszu o sobie i o własnej rodzinie. Dostało przecież zakaz mówienia źle o swojej mamie lub tacie, wyrażania sprzeciwu lub niezadowolenia. Wszyscy uczą się więc nienaturalnego przystosowania, samookłamywanie – jest dobrze, to jedynie próba przezwyciężenia własnych negatywnych odczuć co do obecnej sytuacji. Gdy intymna komunikacja w rodzinie zostaje zaburzona, DDD może nigdy nie odważyć się spróbować żyć inaczej. Nie odważy się mówić o sobie i o tym co czuje. Tym samym często skazane jest na samotność wśród ludzi.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

O syndromie DDA słów kilka - część 1

Autorem artykułu jest Anna Zgierska


Co nieco informacji na temat charakterystycznych wzorców oraz zachowań DDA/DDD (Dorosłe dziecko Alkoholika/Dorosłe Dziecko Dysfunkcyjne), które wpływają obciążająco na wiele aspektów dorosłego życia.

Osoba z syndromem DDD/DDA często pragnie, aby jej życie było perfekcyjne, doskonale zorganizowane oraz podporządkowane wewnętrznym zasadom. Wszystkie normy i zakazy z zewnątrz determinujące zachowanie przybierają postać krytyka, który najczęściej spacza prawidłowe widzenie rzeczywistości. Lęk przed utratą kontroli niszczy całą satysfakcję życiową. Kiedy jednostka nie pozwala sobie na swobodę, nigdy nie będzie w stanie doświadczać przyjemności. Zawsze przeszkodzi jej poczucie kontroli, wewnętrzne napięcie oraz zahamowania. W dysfunkcyjnym domu dziecko często zdane jest jedynie na siebie. Istotna dla jego przetrwania staje więc kontrola otaczającego go środowiska. Własne zachowania, które często bywają stłumione, także poddane zostają kontroli. Wszystko po to, aby doświadczać złudnego poczucia bezpieczeństwa. Dziecko, które nie zazna spełnienia i spokoju w domu rodzinnym, dąży do zachowania wewnętrznego poczucia sprawstwa. „Skoro nie mogę zmienić nikogo w domu – mogę przynajmniej zapanować nad sobą”. Osoba wychowująca się w dysfunkcyjnej rodzinie szybko zaplątuje się we własnych emocjach, nie potrafiąc ich nazywać. Dość często nie zauważa, że narzuca sobie niezdrową samodyscyplinę nie wynikającą z chęci rozwoju, a jedynie z obowiązujących w dzieciństwie nakazów. Te i inne doświadczenia przyczyniają się do nadmiernej samokrytyki, opartej na wyraźnym niezaspokojeniu emocjonalnym. Podążanie ku doskonałości, której nie sposób osiągnąć można uznać za wyraz głębokiej frustracji. 



Zachowanie kontroli wewnętrznej wiąże się z dozowaniem emocji na zewnątrz. Osoba, której potrzeby były zaspokajane w ograniczonym bądź znikomym stopniu będzie starała się pozostawić większość przeżyć jedynie dla siebie. Związane jest to z niskim poczuciem własnej wartości oraz utrwalonym przekonaniem, że nie jest się na tyle ważną osobą, aby mieć w życiu cele i pragnienia. Osoba z rodziny dysfunkcyjnej nie do końca ufa ludziom, przejawia znaczne zamknięcie emocjonalne – pozbyła się już bowiem większości swoich marzeń. Jako dziecko nauczyła się istnieć sama dla siebie. W dorosłym życiu tak trudno więc o równowagę – dominują skrajności. Człowiek pragnie realizacji tego co niegdyś uległo stłumieniu, lecz poczucie wewnętrznej kontroli nie pozwala mu nawet na pełne uświadomienie sobie własnych potrzeb. Skutkuje to przewlekłym napięciem, frustracją oraz wycofaniem emocjonalnym. Dorosły wychowany w dysfunkcyjnej rodzinie często boi się nagłych, nieprzewidywalnych zachowań – dlatego skłonny jest kontrolować otaczające go środowisko. Uwolnienie siebie spod kontroli zaowocowało by poczuciem lęku oraz przejawem nieakceptowanych emocji. Spontaniczność wydaje się więc drogą do porzucenia patologicznej władzy nad sobą.

 

DDD boją się własnych reakcji emocjonalnych, gdyż w dużej mierze po prostu ich nie znają. Autentyczność kojarzą z niebezpieczeństwem, same bowiem często musiały zgadywać co jest prawdziwe, a co takie nie jest. Dlatego zachowania DDD są raczej wyważone, kontrolowane oraz w dużej mierze nastawione na oczekiwany rezultat. Każda niespodziewana zmiana czy zachowanie wywołuje u DDD niepokój. Zdarza się, że funkcjonowanie takich osób jest niezwykle skrajne, nigdy jednak nastawione na prawdziwe przeżywanie siebie, może wiązać się z nieadekwatnością odczuwania i dużą uległością w sytuacjach społecznych. DDD silne reakcje emocjonalne mogą kojarzyć się ze zbliżającym konfliktem. 

Do ukształtowania niewłaściwych reakcji emocjonalnych przyczyniają się często nieprzewidywalne zachowania któregoś z członków rodziny. Skutkiem doświadczania czyichś destrukcyjnych zachowań może być dążenie do nadmiernego kontrolowania oraz karania siebie. Wszystko po to, aby poczuć się bezpieczniej i mieć złudne wrażenie panowania nad życiem, którego nie miało się dotychczas. Mam na myśli fakt, że w rodzinach dysfunkcyjnych, szczególnie z obecnym problemem alkoholowym dziecko najczęściej nie wie jakich zachowań może się spodziewać. Nauczyło się więc życia w strachu i ciągłym oczekiwaniu. W późniejszym życiu może stać się dorosłym, który nie potrafi funkcjonować w nieuporządkowanym świecie. Dominujący lęk przed chaosem, to tylko powtórka z poprzednich wydarzeń. 

Znieczulenie, nieprzytomność, stłumienie emocjonalne – najczęściej obecne w rodzinach silnie patologicznych zdominowanych przez alkohol, jak i również przez różnego rodzaju przemoc fizyczną i psychiczną. Wszystko zaczyna się od funkcjonowania we współuzależnieniu z toksyczną osobą oraz przebywaniu w niekorzystnym rozwojowo środowisku. Pogłębianie bezradności i tworzenie coraz to nowych mechanizmów obronnych rozpoczyna proces odcinania się od własnych potrzeb i emocji. W takich rodzinach są one często lekceważone, a samo dziecko zaniedbane i głęboko sfrustrowane. Aby przetrwać uczy się rezygnować z siebie. Bez względu na to jaką rolę przybiera, działa najczęściej w sposób niezgodny ze swoim prawdziwym ja. W rodzinie doświadcza zagubienia. Nigdy nie wiadomo, na co może liczyć, ponieważ wszystko zależy od chwilowego nastroju. Cokolwiek zrobi, zrobi źle. Nikt nie wysłucha, jakie ma trudności, bo wszyscy wiedzą lepiej od niego, co ma robić. Niektóre obietnice są spełniane, nie wiadomo tylko które, kiedy i dlaczego. Takie dzieci uczą się trzech rzeczy: nie ufać, nie mówić, nie odczuwać.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

O zazdrości nie tylko w związku…

Autorem artykułu jest Tomasz Sobolewski


Zazdrość jak i zawiść potrafią być tak dokuczliwe, że aż trudno z nimi żyć. Jest to powszechne uczucia, które dotykają każdego z nas choć diametralnie różnią się od siebie.

1. Zazdrość jest lękiem, że to co należy do nas będzie nam zabrane.

2. Zawiść to pożądanie czegoś co należy do drugiej osoby.

Potrafi zazdrość i zawiść zżerać serce i wpędzać nas w podły nastrój.

Skąd ta zazdrość?

Zazdrość nie jest wyłącznie brakiem poczucia bezpieczeństwa czy braku równowagi emocjonalnej. To również własna niepewność, brak poczucia pewności siebie i zaniżony obraz samego siebie. To też ukryty nieuświadomiony wymiar naszej osobowości (tolerancja czy raczej jej brak) do której świadomie nie umiemy się przyznać.

Zazdrość może uruchamiać w nas postać moralisty, konserwatysty, paranoika czy detektywa.

Zazdrość i mit

W mitologicznym ujęciu już Hera – żona boga Zeusa była największą zazdrośnicą. Wgląd w mitologię pozwala spojrzeć na ludzką naturę i jej słabości. Zeus symbolizuje tu erotyczną twórczość, moc zapładniania i budowania świata. Hera – ochronie tego co wewnętrzne, ochronie ogniska, tego co bliskie i domowe.

Opętany zazdrością człowiek ulega emocjom, Staje się podejrzliwy, szuka faktów potwierdzających jego przepuszczenia.

„Nie ma miłości bez zazdrości” – w tym powiedzeniu jest jakaś cząstka prawdy, bo każdy z nas odczuwa potrzebę akceptacji i miłości. Moim zdaniem, zazdrość może pojawić się w prawdziwej więzi z drugą osobą.

Jednak nadmiar zazdrości może zabić związek. Podejrzliwość, nieufność, osądzanie sprawią, że druga nam bliska osoba oddala się od nas. Zazdrość to jedna z najsilniejszych uczuć jakiego ogarnia człowieka. Wymówki które mogą prowadzić do gwałtowniejszych reakcji – szukanie „dowodów”, że partner nas zdradził, przeżywając przy tym pozorne, urojone poczucie zagrożenia dla swojego związku. Będąc zazdrosnym dręczymy nie tylko siebie ale i drugą osobę. Urojeniowo możemy interpretować niewinne zdarzenia. Stajemy się bardziej nieszczęśliwi, gdzie do głosu może dojść nienawiść do partnera – próba jego izolacji i chęć prześladowania lub przemoc wobec niego.

Zazdrość i literatura

W literaturze renesansu Wiliam Szekspir pokazywał swoich bohaterów zmagających się ze swoimi konfliktami wewnętrznymi i słabościami. Ponadczasowość jego twórczości polega m.in. na tym, że bohaterowie jego dramatów zmagają się ze swoimi ograniczeniami, często nie radzą sobie ze swoimi uczuciami i możliwościami. Jego „Otello” jest symbolem chorobliwej zazdrości. Tytułowy bohater dramatu - Otello jest tak zazdrosny, zaślepiony zazdrością, że niewinne pozory bierze za dowody zdrady i morduje swoją ukochaną małżonkę Desdemonę.

Dlatego też skrajną, chorą zazdrość nazywa się zespołem Otella. W tej postaci zazdrości dominują myśli urojeniowe nie podatne na perswazję. Na zespól Otella cierpią często osoby uzależnione (od alkoholu, narkotyków) a także osoby z zaburzeniami schizofrenicznymi.

Jak radzić sobie z zazdrością?

Zazdrość potrafi w rozsądnej „dawce” pokazać co jest dla nas ważne w związku z druga osobą. Jeśli jednak epizody zazdrości zdarzają się dość często warto przyjrzeć się sobie.

- być może wynika z niskiego poczucia własnej wartości.? Bo wydaje nam się, że nie jesteśmy warci miłości partnera

- czy nie szukamy swojego szczęścia poprzez naszego partnera, gdy jest z nami, mówi do nas – a bez niego jesteśmy nieszczęśliwi?

- może warto rozwijać swoje zainteresowania a nie skupiać się na uczuciu zazdrości?

Zazdrość i religia

Zazdrość i zawiść w religii chrześcijańskiej definiuje się tak samo – jako źródło wszelkiego grzechu i nieszczęścia. Zazdrość jest też jednym z siedmiu grzechów głównych zakorzeniona silnie w pysze i chciwości.

To przez zazdrość Kain zabija Abla – brat zabija brata. Tylko Bóg może być zazdrosny. To przejaw Jego mocy….

To czym jest zawiść?

Cdn……..

---

http://tomaszsobolewski.pl/

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 23 maja 2012


O bolesnej traumie - Czy można po prostu zapomnieć?

Autorem artykułu jest Anna Zgierska


Traumę można nazwać blizną, ponieważ bardzo często pojawiają się bodźce, które przypominają człowiekowi o minionym zdarzeniu. Następuje ponowne rozdarcie, rozdrapanie starych ran i częściowy powrót w przeszłość. Życie pełne jest nieprzewidywalnych, często niebezpiecznych zdarzeń, które rzutują na całość funkcjonowania.

O traumie mówimy wtedy, kiedy na psychikę jednostki destrukcyjnie zadziałało pewne wydarzenie, wstrząsająca sytuacja bądź okoliczność. Istota traumy związana jest z urazem. Uraz powoduje narastanie konfliktu wewnętrznego, niekończącego się bólu lub lęku. Traumę można nazwać blizną, ponieważ bardzo często pojawiają się bodźce, które przypominają człowiekowi o minionym zdarzeniu. Następuje ponowne rozdarcie, rozdrapanie starych ran i częściowy powrót w przeszłość. Powtarzające się sytuacje, które wywołują poczucie zagrożenia bądź inne negatywne emocje, szczególnie traumatyczne są często nie do zniesienia. Stanowią ogranicznik w rozwoju, zatrzymują drogę i zniekształcają obraz własnego ja. Sytuacja traumatyczna może, więc być totalnym upadkiem, źródłem nowopowstających zaburzeń psychicznych, takich jak nerwice i fobie.

Całą istotę traumy można sprowadzić do wytwarzania się na podłożu lękowym tendencji agresywnych bądź innych, poprzez które ofiara urazu dąży do zrównoważenia zagrożenia lub przywrócenia utraconych możliwości. Osoba po urazie najczęściej nie jest w stanie zdrowo zareagować na podobną sytuację bądź okoliczność. Lęk, agresja jest, więc próbą złagodzenia wspomnienia, w pewnym sensie reakcją obronną na silnie zakorzenioną energię. Taka sytuacja obronna niewiele pomoże, jeżeli taka osoba po urazie nie uwolni się od samej, silnej przyczyny dręczącego ją problemu. Często zdarza się tak, że ktoś nie jest do końca świadomy minionych zdarzeń i pielęgnuje głęboko w nieświadomości bolesne doświadczenia. Trauma powinna zostać zrozumiana, w pełni poznana – gdyż inaczej może prowadzić do rozpadu w różnych dziedzinach życia. Może stać się poważnym zagrożeniem w tworzeniu tożsamości, rujnować poczucie bezpieczeństwa i odbierać jednostce sens funkcjonowania.

Trauma jako głębokie zranienie staje się oderwanym elementem, który przeszkadza w zintegrowaniu w całość. Człowiek bez pomocy zaczyna wchodzić w konflikt z własnym ja, jego droga rozwoju nieco się zawęża. Rana prędzej czy później daje o sobie znać, dlatego uciekanie od dawnego traumatycznego przeżycia jest jak błędne koło. Zawsze pojawi się czynnik, który sprowokuje ujawnienie się tej stłumionej, nieświadomej części. Wszystko to, co nagromadziło się w psychice człowieka, po ciężkim doświadczeniu – musi zostać uwolnione. Tylko wtedy można powrócić do równowagi i harmonii pozwalającej żyć. Sytuacje traumatyczne zaburzają normalną regulację stanów emocjonalnych, które wahają się od podstawowego poziomu napięcia poprzez okresowe stany niepokoju i dysforii- zagubienia, pobudzenia, pustki i samotności do skrajnej paniki, furii i rozpaczy. To normalne, że każda osoba boleśnie doświadczona może utracić sens życia, poczucie bezpieczeństwa, być może zechce wycofać się z kontaktów społecznych. Każde zachowanie agresywne, nerwowe często oznacza jedynie potrzebę pewnej obrony lub izolacji od problemu, jest wyrazem zwyczajnej bezradności i zniewalającego strachu.

Poczucie niskiej wartości często towarzyszy osobie po przeżyciu traumatycznym, dodatkowo odczuwa ona utratę kontroli nad własnym życiem i postępowaniem. Od tej pory rządzi nią strach. Wszystko, to, co zostało stłumione w nieświadomości ukazuje się, przebija przez świadomość na różne sposoby. Dlatego obserwowane są zachowania, nie tylko te wyżej wymienione. Lęk przed śmiercią, lęk przed przyszłością są także często spotykane wśród osób po ciężkich przejściach. Zmaganie się z sytuacją traumatyczną, z wciąż powracającymi wspomnieniami jest niezwykle męczące, gdyż jednostka próbuje wyzwolić szereg reakcji obronnych. Żadna z nich tak naprawdę nie rozwiązuje głównego problemu. Doświadczenia traumatyczne nie mijają, wracają ciągle na nowo w postaci obrazów, dźwięków, strzępków wspomnień. Często neutralny bodziec wywołuje lawinę trudnych emocji i wspomnień, bo przypomina jakiś fragment zdarzenia traumatycznego. Reakcje te mogą występować w postaci agresji, regresji, uciekania od rzeczywistości, natrętnych myśli i czynności.

Wszystko to, po to, aby nie zetknąć się do końca z dawnym przeżyciem. Trauma jest często jak pułapka, błędne, koło, którego nie da się opuścić. Najtrudniej poradzić sobie bez wsparcia innych, najbliższych, przyjaciół bądź znajomych. Człowiek pozostawiony sam sobie, z własnym problemem może poddać się całkowitej destrukcji i popaść w życiowy kryzys. Jedynym sensem stanie się przeżywanie tego, co było, sytuacja w stanie skrajnym całkowicie jest w stanie zawładnąć psychiką. Sprawia to, że wszystko staje się zdezorganizowane i tragiczne. W pewnym momencie depresja i rozpacz mogą być jedynymi stanami w życiu jednostki. Jednakże każde przeżycie, nawet pozostawiające olbrzymią bliznę, ma w sobie pewną wartość i ukryty sens. Pozwala różnymi siłami przejść do całkowicie nowego etapu, nowego myślenia i sposobu funkcjonowania.

 

Zawsze istnieje szansa powrotu do całkowitej normalności i harmonii istnienia. Wystarczy chcieć, wystarczy otworzyć się na uzdrowienie i zrozumienie całego procesu. Kiedy pojawi się owo zrozumienie, depresja i inne reakcje silnie stresujące staną się lżejsze i bardziej świadome. Człowiek ma szansę zapanować nad tym, co się dzieje w jego życiu poprzez uświadomienie sobie swojej sytuacji, głęboką refleksję i otworzenie się na pomoc zewnętrzną. Blizna traumy jest niekiedy bardzo głęboka, wręcz nie do przezwyciężenia, wtedy nie ma już sensu walczyć. Należy zrozumieć, przestać uciekać, a i częściowo przeżyć ponownie, by móc pojąć istotę całego problemu. Uwolnienie następuje poprzez samouświadomienie, chęć zrozumienia i współpracy ze sobą samym. Najczęściej droga powrotu do równowagi jest długa i wymaga ogromnej samodyscypliny. U jednostki pojawia się stres postraumatyczny – są to te wszystkie objawy, o których wspomniałam powyżej. Jeśli chodzi o okres trwania PTSS, mogą to być tygodnie albo lata, w zależności od danego przypadku. Objawy mogą występować
na poziomie psychicznym lub somatycznym.

Na poziomie somatycznym mogą występować problemy ze snem, trudności z koncentracją, bóle brzucha albo głowy, u dzieci często obserwuje się moczenie nocne. Co do psychiki, to trzeba pamiętać, że trauma naprawdę oznacza wielkie złamanie. Niszczy poczucie ciągłości pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Człowiek, który został boleśnie naznaczony pewnym zdarzeniem zostaje wyrwany z wielu etapów swojego życia, nie funkcjonuje prawidłowo. Kryteria diagnostyczne zespołu stresu pourazowego, poza wystąpieniem urazu, obejmują trzy główne grupy symptomów: Utrzymujące się odtwarzanie traumy – jakby ponowne jej doświadczanie (na przykład częste myśli, wspomnienia, obrazy dotyczące zdarzenia, które pojawiają się niezależnie od woli; koszmary senne albo flashbacki – nagłe poczucie, jakby zdarzenie miało miejsce na nowo), Utrzymujące się unikanie sytuacji, miejsc, ludzi, itp., które kojarzą się z traumą albo też poczucie odcięcia, oderwania od emocji związanych z tym, co przypomina uraz
(na przykład niezdolność do płaczu lub przeżywania różnych uczuć),

Utrzymujące się objawy psychofizjologicznego pobudzenia (na przykład problemy ze snem, rozdrażnienie, wybuchy gniewu, trudności z koncentracją uwagi). Gdy przyjdzie czas na uzdrawianie… Najważniejsze, co powinien sobie na początek uświadomić to to, że, trauma jest normalną reakcją normalnej ludzkiej istoty na nienormalną sytuację, w której się znalazła. Niepotrzebne jest tutaj poczucie winy, chęć cofnięcia czasu, gdyż jest to zwyczajnie niemożliwe. Obwinianie się jest tylko zamknięciem sobie drogi do uzdrowienia. Niektórym zdarzeniom nie dało się zapobiec, jednostka nie miała na nie zbyt wielkiego wpływu. Mam tutaj na myśli tak ekstremalne zdarzenia jak wojna, klęska żywiołowa, ataki terrorystyczne, poważne wypadki oraz akty związane z przemocą czy też takie jak gwałt. Jakkolwiek wydarzenia byłyby traumatyczne, zawsze można w pewnym stopniu dokonać zmiany w celu powrotu do równowagi.

Istnieją rozmaite techniki pozwalające uwalniać się od tak bolesnych przeżyć. Jedną z bardziej znanych jest ekspozycja wyobrażeniowa, czyli ujawnianie tego, co najgłębiej ukryte i stłumione. Wywoływanie wspomnień o traumie w warunkach terapii i odsłuchiwanie tych wspomnień prowadzi do redukcji lęku, a niekiedy i do głębokiego uwolnienia. Inna ekspozycja to ekspozycja w realnym życiu, polegająca na bezpośrednim kontaktowaniu się z zagrożeniem lub sytuacjami lękowymi. Powoduje to stopniowe wygasanie, obniżanie poziomu strachu dzięki budowaniu większego zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Techniki poznawcze to praca z emocjami i przeżyciami – pozwolenie osobie na swobodne opowiadanie o zdarzeniach, analizę i interpretację. Uraz musi nabrać innego znaczenia dla pacjenta, stać się bardziej dostępny dla świadomości. Obecnie istnieje, zatem obszerna, specjalistyczna wiedza na temat reakcji ludzi po przeżyciu traumatycznego zdarzenia. Najbardziej istotny jest jednak fakt, że osoby takie nie powinny być pozostawione samymi sobie, ale powinny mieć możliwość uzyskania fachowej pomocy ze strony specjalistów, po to, by mogły poradzić sobie z przykrymi emocjami i bolesnymi wspomnieniami. Nie powinny także zapominać o własnej chęci do zmian i nowego samouświadomienia.

 

Na zakończenie można dodać, że powrót do zdrowia ofiar przemocy, czy też jakiejkolwiek traumy uzależniony jest od historii zaburzeń psychicznych w rodzinie, wczesnej traumatyzacji, wielkości stresu, czasu jego trwania i intensywności, zależy też od przygotowania do znoszenia stresu oraz rodzaju reakcji na czynnik stresujący. Zależy również od właściwej, psychofarmakoterapii i psychoterapii. Jednostka sama musi chcieć powrócić do harmonii i zmienić coś w swoim życiu. Zaufanie i poddanie się pomocy innych jest elementem niemożliwym do pominięcia. Wyrażone emocje powinny zostać zrozumiane, nie tylko przez samą jednostkę, ale i przez osoby gotowe nieść szeroką pomoc.

Uzdrowić człowieka oznacza dać mu ponownie utraconą odwagę.


--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Nie potrzebujesz nikogo żeby uczynił Cię wyjątkowym, jesteś i zawsze będziesz wyjątkowy.

Autorem artykułu jest Jacek Baraniecki


Prowokujemy sprzeczki, żeby pokazać kto tu rządzi, opowiadamy o swoich miłosnych podbojach, niezwykłych eskapadach, czadowych imprezach, niezwykłych zdolnościach negocjatorskich przy wypisywaniu mandatu, udanych inwestycjach, nowo wybudowanym domu, ostrości 50 calowej plazmy a wszystko to w nadziei że ujrzymy uznanie w oczach innych.

Wsiada z Tobą kumpel do samochodu i jedziesz szybciej niż jechałbyś sam. Jeśli jesteś z dziewczyną w restauracji zostawiasz większy niż zwykle napiwek, jeśli z chłopakami to musisz zagadać do każdej kelnerki. W towarzystwie starasz się żeby to właśnie z twojego dowcipu wszyscy najgłośniej się śmiali. Na parkiecie musisz być najlepszym tancerzem, a w rozmowie zagiąć każdego kto myśli inaczej niż Ty. Wśród koleżanek wciąż niby nieumyślnie licytujesz, która ma najprzystojniejszego faceta i w czyim świecie najwięcej się dzieje. Chłopaki prężą się przed lustrem na siłowni, dziewczyny ubierają wyzywająco tak żeby o nich cały dział w firmie mówił.

Ludzie tak wielką wagę przywiązują do cudzych opinii, pragną uznania, wydaje im się, że to uczyni ich kimś wyjątkowym. Nic bardziej mylnego. Szukanie uznania w oczach innych przynosi frustracje, bo nie jesteśmy w stanie takim uznaniem się nasycić. Twoja wyjątkowość nie pochodzi z uznania innych, ale z faktu, że nigdy na świecie nie było i nie będzie takiej osoby jak Ty. Masz w sobie pakiet umiejętności i zdolności, których nie ma nikt inny, niepowtarzalną osobowość, indywidualny gust i poczucie piękna - to czyni Cię właśnie wyjątkowym. Dlatego tak bezsensownym, zbytecznym i daremnym jest walczenie o uznanie innych, by przez to poczuć się wyjątkowym.

Jeśli uświadomisz sobie tą prawdę nie będziesz miał zżerającej potrzeby udowadniania każdemu swojej wartości. Znajdziesz spokój, radość i szacunek do tego co robisz każdego dnia.

---

Jacek Baraniecki

Odnajdźsiebie.pl

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl